Wyzwał na pojedynek Farage'a, od 13 lat tańczy balet. Książę Jan Żyliński – kim jest ekscentryczny Polak z Londynu?

Wyzwał na pojedynek Farage'a, od 13 lat tańczy balet. Książę Jan Żyliński – kim jest ekscentryczny Polak z Londynu?

Z baletem łączy się u pana jeszcze jedna historia…

Tak, moja partnerka jest baletnicą. Poznaliśmy się właśnie w sali baletowej. Jesteśmy razem już sześć lat. Ona jest doktorem psychologii. Prowadzi zakład psychologii dziecięcej w państwowej służbie zdrowia na cały zachodni Londyn. Jednocześnie pięć razy w tygodniu przychodzi do studia baletowego. Ma 55 lat, a figurę 16-latki. Z daleka widzę, jeśli ktoś trenuje taniec. Nawet nie bardzo ładna kobieta staje się atrakcyjna, jeśli ma odpowiednią posturę. Wyprostowanie to oznaka dumy ze swojego ciała. W mojej opinii balet to recepta na powodzenie.

Zatem łączy pan balet z budownictwem. Całe życie był pan biznesmenem, niewątpliwie bardzo przedsiębiorczym i odnoszącym sukcesy. Co robi pan w pracy na co dzień? 

Prowadzę biznes: kupuję, sprzedaję nieruchomości, rozmawiam z bankami, załatwiam milionowe kredyty. W tym momencie prowadzę kilka prac budowlanych. Zawsze na każdą z nich pojadę, obejrzę, porozmawiam z majstrem. Obecnie wszystkie moje inwestycje znajdują się w tej dzielnicy. Był taki okres w latach 80-tych, że prowadziłem biznes zarówno w Polsce jak i w Londynie. Nie dość, że prawie przy tym zwariowałem, to jeszcze wymagało to dużych zdolności gimnastycznych. W rezultacie stwierdziłem, że naprawdę „pańskie oko konia tuczy” i trzeba być na miejscu. Owszem wpływają sprawozdania, ale to nie to samo, co pójść i zobaczyć na własne oczy, porozmawiać z ludźmi, stanąć z nimi twarzą w twarz.

Czy zatrudnia pan Polaków u siebie w firmie?

Jasne, tylko Polaków. Ja mam zasady… Tubylców nie zatrudniam. Polski majster jest najlepszy.

Czy pałac, w który w tym momencie siedzimy, też budowali Polacy?

Oczywiście.

To zostając przy polskich sprawach. Wszyscy pamiętamy słynne wyzwanie Nigela Farage'a na pojedynek. Skąd taki pomysł?

Zdaje się, że będę z tym pojedynkiem kojarzony do końca życia. Trochę tak jak sportowiec Kozakiewicz. Olimpiada miała miejsce 30 lat temu, a gest Kozakiewicza wciąż żywy. U niego istotne były te dwie sekundy, a u mnie 3 i pół minuty na YouTube.