10 tematów, których nie powinieneś poruszać przy świątecznym stole

10 tematów, których nie powinieneś poruszać przy świątecznym stole

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przy wyborze tematu do dyskusji przy świątecznym stole trzeba być ostrożnym... (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
24 grudnia. Na niebie rozbłysła już pierwsza gwiazdka. Na stole pojawiają się karpie, groch z kapustą, grzybowa, z głośników płynie spokojna melodia kolędy, a przy stole… zapada krępująca cisza. „Na każdym zebraniu jest tak, że ktoś musi zacząć” myślimy, zastanawiając się intensywnie o czym rozmawiać z wujkiem czy kuzynami, z którymi widujemy się raz na 12 miesięcy. Ale uwaga! Wybór tematu dyskusji wiąże się z poważnym ryzykiem. Przedstawiamy 10 tematów, których absolutnie nie powinniśmy poruszać przy wigilijnym stole.

Polityka

Gdyby, nie daj Boże, komuś przyszło do głowy, aby przy okazji wigilijnego spotkania całej rodziny porozmawiać o Donaldzie Tusku, Jarosławie Kaczyńskim i Januszu Palikocie, to warto przed otworzeniem tej puszki Pandory przypomnieć sobie, że kiedy spotyka się dwóch Polaków zazwyczaj reprezentują oni trzy różne partie. Druga rzecz o której trzeba pamiętać to fakt, że wśród osób interesujących się polityką w Polsce, tolerancja dla poglądów politycznych niezgodnych z wyznawaną przez daną osobę wizją świata, jest stosunkowo niewielka. Mając  te dwie rzeczy na uwadze za wszelką cenę unikajmy tematów związanych z polityką – chyba, że nie lubimy naszych bliskich i chcemy, aby wigilia skończyła się szybko w akompaniamencie huku trzaskających drzwi. Aby wigilijny wieczór zamienił się w koszmar wystarczy bowiem to, że nasz wujek Stefan pokrzykuje od czasu do czasu „Jarosław, Polskę zbaw"; ciocia Pelagia uwielbia „tego Zbyszka od sprawiedliwości"; nasza mama – pamiętając, że piękna i młoda była za PRL-u – z sympatią wyraża się o Leszku Millerze; a nastoletnia kuzynka z aparatem na zębach świata nie widzi poza Europejczykami z Platformy Obywatelskiej. Pamiętajmy przy tym, że ludzie przy wigilijnym stole są uzbrojeni – w noże, widelce i talerze, a więc kiedy siła argumentów nie wystarczy, by przekonać innych do swoich racji (a nie wystarczy, bo kto dziś słucha argumentów?) – dyskutanci mogą odwołać się do argumentu siły. I nieszczęście gotowe. A jeśli ktoś inny wspomni o Kaczyńskim lub Tusku? Wtedy trzeba błyskawicznie odwrócić uwagę wszystkich – można np. przewrócić wazę z gorącą zupą, podpalić choinkę, albo zadławić ością. W ten sposób uratujemy święta.

Praca

Tak, wiemy, że każdy z nas wykonuje najciekawszą pracę świata i mógłby o niej opowiadać godzinami, ale wywołanie tego tematu najprawdopodobniej sprawi, że kolejne godziny spędzimy słuchając o pracy wykonywanej przez innych, która jest – jak wiadomo – nudna i nieciekawa. Jeśli więc nie chcemy słuchać jak syn siostry, młody yuppie z firmy PR-owej relacjonuje przebieg kolejnych briefów, na których przekonywał bossa do apdejtu kampanii jakiegoś brandu; jeśli nie lubimy narzekań stryja-urzędnika państwowego, że pani Irenka z kadr podpija jego (prywatną!) kawę, a jeszcze godzinami wisi na służbowym telefonie;  jeśli męczą nas narzekania młodego kuzyna, który skończył z wyróżnieniem studia z zakresu badania dna oceanicznego – ale w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z jego doświadczeniem, to nie wspominajmy również o swojej pracy. Zwłaszcza, że – jeśli w naszym rodzinnym gronie jest osoba bezrobotna – od pracy łatwo dojść do polityki („To przez tych na górze nie mam pracy!"). A o tym jak się kończą rodzinne rozmowy o polityce już pisaliśmy.

Dzieci

Trochę podobnie jak z pracą. Wiadomo, że naszymi pociechami nie sposób się nie pochwalić – bo mały Tomek umie już odróżnić psa od kota (nie zawsze, ale często), a Jagódka dostała szóstkę za bezbłędne wyrecytowanie wierszyka „Wlazł kotek na płotek…". No prawie bezbłędne – pomyliła się raptem cztery razy. I ta szóstka to też prawie – bo dostała trzy plus. W każdym razie nasze dzieci odnoszą zawsze wiele sukcesów, którymi możemy się podzielić z innymi – ale niestety inni nie potrafią obiektywnie spojrzeć na mizerne dokonania swoich dzieci. Jeśli więc nie chcemy zamienić wigilijnej kolacji w przelicytowywanie się na dokonania swoich pociech (A Jaś już zniszczył pierwsze skrzypce! A Małgosia nauczyła się mówić „r"), którego finał może być równie dramatyczny jak finał rozmów o polityce – tematu „dzieci" przy wigilijnym stole unikajmy.

Choroby

Każdy Polak zna się na polityce, piłce nożnej i medycynie. Politykę jako temat wigilijnych dyskusji  już wykluczyliśmy, piłkę nożną zaraz wykluczymy – najpierw jednak chcemy wykluczyć tematy związane ze stanem zdrowia poszczególnych członków rodziny, a także ich bliższych i dalszych znajomych. W innym przypadku grozi nam wysłuchiwanie apetycznych historii o hemoroidach, wrzodach, zwyrodnieniach skóry, grzybicach, świerzbie i tego typu przypadłościach. Możemy być też pewni, że każdy członek rodziny będzie miał na podorędziu jakąś historię o nowotworze, albo – w wersji optymistycznej – o ataku serca. W rezultacie pod koniec wieczoru będziemy przekonani, że odczuwamy objawy co najmniej połowy opisywanych przypadłości – i resztę świąt spędzimy na gorączkowym zastanawianiu się do którego lekarza udać się najpierw.

Piłka nożna

O ile o piłce nożnej w wydaniu międzynarodowym od biedy można wspomnieć (ale tylko wtedy, jeśli przy stole przewagę liczebną mają mężczyźni!), o tyle tematu polskich kopaczy lepiej nie poruszać. Po co sobie psuć humor akurat 24 grudnia?

Smak wigilijnych potraw

Ten temat można poruszać warunkowo – tzn. pod warunkiem, że chcemy wychwalać pod niebiosa gospodynię, która te potrawy przygotowała. Ale nawet to jest ryzykowne – bo kiedy wywołamy ten temat może się okazać, że głos w tej kwestii chcą zabrać również inne osoby. A niestety za innych ręczyć nie możemy. I nagle okaże się, że „karp jest pyszny, ale strasznie tłusty" i babcia będzie go trawiła tydzień; „zupa grzybowa jest bardzo smaczna, ale smakuje jak ogórkowa" i czy aby na pewno kapusta była świeża? Ciąg dalszy jest oczywisty – zapłakana gospodyni zamknie się w kuchni, goście zapewnią, że skoro tak to oni w ogóle mogą się nie odzywać, a po magii świąt nie będzie nawet śladu.

Pieniądze 

Nie ma lepszego sposobu na zrujnowanie świątecznego nastroju niż rzucenie hasła „żyje się coraz drożej". Przez następne godziny będziemy słuchać, że nam to się żyje dobrze – prawdziwe kłopoty mają nasi bliscy, którzy nie mają za co kupić leków/nie stać ich na wakacje na Maderze/nie mogą kupić dziecku konsoli do gier/chodzą drugie sezon w tym samym płaszczu/kino widują tylko kiedy mijają je w drodze do sklepu z używaną żywnością (niepotrzebne skreślić). Na koniec wyrzuty sumienia mogą nas dręczyć do tego stopnia, że wychodzącym od nas bliskim będziemy skłonni pozwolić zabrać naszą domową zastawę.

Pogoda

Niby bezpieczny temat, ale koszmarnie nudny – a poza tym poruszenie tej akurat kwestii jest równoznaczne ze stwierdzeniem: „Nic mnie z wami nie łączy i cieszę się, że przy jednym stole spotykamy się tylko raz w roku". A przecież w święta nie chcemy sprawiać przykrości naszym bliskim.

Kalorie

Warto pamiętać, że polskie święta – pomijając całą ich duchowość, magię, etc., etc. – polegają na radosnym i nieskrępowanym objadaniu się ponad miarę (zgodnie z hasłem „odchudzać będziemy się po świętach). Jeśli więc mimochodem rzucimy przy stole, że szwagierka pakująca sobie na talerz kolejny kawałek ciasta właśnie, wyrobiła kaloryczną normę przewidzianą dla górnika przodowego wywołamy spazmatyczny szloch nie tylko u szwagierki, ale również u całej reszty osób przy stole, które nagle zdadzą sobie sprawę, że kilogramy „zdobyte" 24 grudnia będą zrzucać do następnych świąt Bożego Narodzenia. Pozwólmy im to zrozumieć dopiero po świętach.

Milczenie

Biorąc pod uwagę, że w niemal każdym temacie jaki można byłoby poruszyć 24 grudnia czai się jakaś pułapka, pojawia się pokusa, by wycofać się na z góry upatrzone pozycje i milczeć czekając na to, co zaproponują inni. Niestety, to również nie jest dobre rozwiązanie – bo jeśli pozostawimy wolną rękę innym nie mamy żadnej gwarancji, że nie poruszą oni któregoś z wymienionych wcześniej tematów.

O czym więc rozmawiać? A to już jest temat na zupełnie inny poradnik…