- To, co się dzieje w tym kraju, to skandal. Panowie uważajcie na CBA, bo oni teraz wszędzie węszą - tak była posłanka PO Beata Sawicka żaliła się agentom Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którzy podszywając się pod biznesmenów 1 października w hotelu w Gdańsku wręczyli jej łapówkę - dowiedział się "Wprost".
Z materiałów, do których dotarliśmy, wynika, że podczas kilku spotkań z podstawionymi biznesmenami posłanka, która miała przyjąć w sumie 100 tys. łapówki, roztaczała przed nimi wizję wielkich interesów. Rzekomi przedsiębiorcy mieli je robić dzięki kontaktom parlamentarzystki, a współpraca miała się ciągnąć latami. Sawicka obiecywała – jak się miała wyrażać - „kręcenie poważnych lodów" nie tylko na Helu, ale i w Warszawie. - Dała nawet do zrozumienia, że można stworzyć w stolicy nowy układ warszawski. Powoływała się przy tym na mocne plecy w kierownictwie PO – mówi nam nasz informator w CBA. Miała też jasną wizję swojej pracy w parlamencie. – Zostawcie politykę nam, wy dajcie kasę – powiedziała agentom, gdy rozmowa zeszła na tematy polityczne. Nie miała żadnych skrupułów. Podczas jednego ze spotkań chętnie przyjęła kosztowne pióro wieczne z diamentem znanej marki warte około 3 tys. zł. Nasi informatorzy zaznaczają jednak, że posłanka wiele rzeczy mówiła tylko po to, by zrobić wrażenie osoby bardzo wpływowej.
Z kolei wspólnik Sawickiej, Mirosław W., burmistrz Helu (w zamian za ustawienie przetargu na atrakcyjne grunty miał przyjąć 150 tys. łapówki), podczas tajnej operacji obnosił się z wartym 9 tys. złotych zegarkiem, który wręczyli mu agenci CBA i z nim na ręku został zatrzymany. Dopiero pod koniec przesłuchania zorientował się, że podstawieni biznesmeni to agenci CBA. Po złożeniu zeznań zapytał: „No to skoro już panowie wszystko wiecie, to mogę iść do domu?". Ku swojemu zaskoczeniu, trafił do aresztu.
Z kolei wspólnik Sawickiej, Mirosław W., burmistrz Helu (w zamian za ustawienie przetargu na atrakcyjne grunty miał przyjąć 150 tys. łapówki), podczas tajnej operacji obnosił się z wartym 9 tys. złotych zegarkiem, który wręczyli mu agenci CBA i z nim na ręku został zatrzymany. Dopiero pod koniec przesłuchania zorientował się, że podstawieni biznesmeni to agenci CBA. Po złożeniu zeznań zapytał: „No to skoro już panowie wszystko wiecie, to mogę iść do domu?". Ku swojemu zaskoczeniu, trafił do aresztu.
O sprawie także w najnowszym wydaniu tygodnika „Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 15 października