Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska, po postępowaniu sprawdzającym Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Krowodrzy wydała postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa.
Prokuratura badała sprawę z urzędu. "Gdy postępowanie sprawdzające było w toku, wpłynęły do nas zawiadomienia od poszczególnych osób" - powiedziała PAP prok. Marcinkowska. Wśród zawiadomień było też pochodzące od prof. Ryszarda Bendera, senatora PiS. W poniedziałek po południu prokuratura nie umiała sprecyzować, czy ktoś w tej sprawie został uznany za pokrzywdzonego. Jeśli nie, nie będzie możliwości odwołania się od tej decyzji.
Według prokuratury, autorzy zawiadomień, o ile nie uznano ich za pokrzywdzonych, nie mają prawa składać zażalenia. "Im jedynie przekazuje się informację o decyzji prokuratury, nie dysponują oni treścią samego postanowienia" - poinformowała prok. Marcinkowska.
Książka Grossa opisującą akty antysemityzmu i agresji wobec Żydów w powojennej Polsce, m.in. pogromy w Kielcach i Krakowie, wywołała szeroką dyskusję. Gross opisuje w "Strachu" akty antysemityzmu w powojennej Polsce, tłumacząc je poczuciem winy Polaków z powodu własnej postawy wobec holocaustu i tym, że jego zdaniem wielu Polaków skorzystało materialnie na zagładzie Żydów. Gross twierdzi, że w latach 1944-1947 na terenie Polski zamordowano ok. 1,5 tys Żydów, których nazywa "ofiarami polskiego antysemityzmu".
11 stycznia, w dniu premiery polskiej wersji "Strachu", krakowska prokuratura (to w Krakowie siedzibę ma wydawca książki - "Znak") z urzędu postanowiła wszcząć postępowanie sprawdzające, by zbadać, czy można uznać książkę Grossa za znieważającą Naród Polski (kara do 3 lat więzienia) lub pomawiającą naród o udział w zbrodniach hitlerowskich lub komunistycznych, (do 3 lat więzienia), albo nawołującą do waśni na tle rasowym - za co grozi do 2 lat więzienia.
Sam Gross mówił PAP, że oczekiwał dyskusji wokół "Strachu", ale zainteresowanie nią prokuratury uznał za "przesadę". "Jeżeli doszłoby do oskarżenia w prokuraturze, to byłaby to taka sama kompromitacja Polski, jak kompromitacja Turcji, która postawiła przed sądem Pamuka, za to że wspominał o przeprowadzonej przez Turków rzezi Ormian. To będzie miało podobny oddźwięk na całym świecie" - mówił Gross po wszczęciu postępowania sprawdzającego.
Po analizie "Strachu" prokuratora uznała, że nic nie uzasadnia angażowania organów ścigania do badania treści książki w postępowaniu karnym. Według prokuratury, Jan Tomasz Gross przedstawił "własną wizję powojennych stosunków polsko-żydowskich" i ich ocenę.
"Prokuratura nie może oceniać słuszności bądź niesłuszności osądów autora. Poza kompetencjami prokuratury leży także weryfikowanie źródeł, na jakich oparł się autor" - powiedziała PAP prok. Marcinkowska.
W decyzji zaznaczono, że gdyby poglądy lub oceny Grossa były badane w postępowaniu karnym, mogłoby to doprowadzić do naruszenia wolności wyrażania opinii.
"Przedmiotem pomówienia nie może być dobór faktów iáich interpretacja tylko dlatego, że stawiają one Polaków wánegatywnym świetle, aáautor pominął przejawy pozytywnych zachowań ludności polskiej wobec Żydów podczas okupacji iápo wojnie. Nie można czynić zarzutu za to, czego autor nie napisał, bowiem ten brak nie przesądza oánieprawdziwości tego, co zostało napisane czy wypowiedziane" - brzmi fragment uzasadnienia prokuratorskiej decyzji.
Jak podkreślono, organy ścigania nie są uprawnione do rozstrzygania sporów dotyczących relacji polsko-żydowskich podczas okupacji i po wojnie, które toczą się w społeczeństwie polskim i wśród historyków. Prokuratorzy zaznaczyli, że w żadnym fragmencie swej książki Gross nie stwierdził, że wszyscy Polacy mordowali Żydów i "nigdzie wáksiążce nie pojawia się twierdzenie oáwspółodpowiedzialności Narodu jako takiego za zbrodnie popełnione na obywatelach polskich narodowości żydowskiej wá czasie Zagłady iáw okresie powojennym".
Według prokuratorów, nie doszło do znieważenia Narodu Polskiego, bo znieważenie to okazywanie pogardy, uwłaczanie szacunkowi czy uczynienie sobie pośmiewiska. Prokuratura nie doszukała się też, aby zamiarem autora albo wydawcy książki - krakowskiego Znaku - było nawoływanie do nienawiści do narodu polskiego na tle różnic narodowościowych.
Postępowanie toczyło się na podstawie art. 256 (podżeganie do waśni na tle rasowym), 133 (znieważenie narodu) i 132a Kodeksu karnego (pomówienie narodu). Art. 132a został wprowadzony do Kk w październiku 2006 r. nowelizacją ustawy lustracyjnej, głosi: "Kto publicznie pomawia Naród Polski o udział, organizowanie lub odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub nazistowskie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
Przepis krytykuje wielu prawników i historyków, protestujących przeciw niezasadnemu, ich zdaniem, ograniczeniu w ten sposób konstytucyjnej wolności słowa i wolności badań naukowych. Rzecznik Praw Obywatelskich już wiosną zeszłego roku zaskarżył art. 132a Kk do Trybunału Konstytucyjnego - sprawa do dziś czeka na rozpatrzenie.
W opinii członków Komitetu Helsińskiego, którzy apelowali do prokuratury, by w ogóle nie brała ona pod uwagę art. 132a Kk, przepis ten "nie znajduje racji bytu w prawodawstwie państwa demokratycznego, które na naczelnym miejscu stawiać powinno zapewnienie nieskrępowanego rozwoju publicznej debaty o sprawach ważnych. Debaty, w której jest przestrzeń także dla poglądów kontrowersyjnych i budzących opór części opinii publicznej".ab, ss, pap