Polski rząd, gdyby chciał mógłby negocjować z kontrowersyjnym akcjonariuszem PZU - Eureko z pozycji silniejszego. Wystarczyłoby, aby wytoczył sprawę przed polskim sądem o odszkodowanie za złamanie umowy prywatyzacyjnej.
Na początku 2005 r. opisaliśmy na łamach „Wprost" wpływową grupę lobbującą za dokończeniem aferalnej prywatyzacji PZU rozpoczętej w 1999 r. Nazwaliśmy ją „Towarzystwem Przyjaciół Eureko”. Należą do niego politycy różnych opcji od lewicy do prawicy, ale również publicyści. Ta grupa nacisku była tak wpływowa, że także za rządów PiS nikt nie spróbował wytoczyć sprawy sądowej Eureko.
Eureko w 1999 r. przystępując do prywatyzacji zobowiązało się, że wszelkie sprawy z nią związane będzie załatwiać przed polskimi sądami. Polska nie powinna była uczestniczyć w kuriozalnym przedstawieniu jakim był proces przed trybunałem arbitrażowym w Londynie. Kuriozalnym, bo w jego trakcie przedstawiciele Eureko de facto przyznali się do złamania prawa, potwierdzając, że akcje PZU mogli nabyć za pieniądze z kredytu (zabrania tego nasze prawo).
Zresztą to i tak bez znaczenia. Powtórzmy po raz kolejny: aby Polska musiała zapłacić jakiekolwiek odszkodowanie z tytułu wyroku sądu arbitrażowego, to ów wyrok musi zatwierdzić polski sąd. Obecna władza głosząc groźbę zapłaty około 40 miliardów złotych odszkodowania manipuluje opinią publiczną. W 2005 r. te same media straszyły karą 6 mld zł. Okazała się za mało, więc straszak powiększono. Pytanie tylko kto da się na to nabrać?
Eureko w 1999 r. przystępując do prywatyzacji zobowiązało się, że wszelkie sprawy z nią związane będzie załatwiać przed polskimi sądami. Polska nie powinna była uczestniczyć w kuriozalnym przedstawieniu jakim był proces przed trybunałem arbitrażowym w Londynie. Kuriozalnym, bo w jego trakcie przedstawiciele Eureko de facto przyznali się do złamania prawa, potwierdzając, że akcje PZU mogli nabyć za pieniądze z kredytu (zabrania tego nasze prawo).
Zresztą to i tak bez znaczenia. Powtórzmy po raz kolejny: aby Polska musiała zapłacić jakiekolwiek odszkodowanie z tytułu wyroku sądu arbitrażowego, to ów wyrok musi zatwierdzić polski sąd. Obecna władza głosząc groźbę zapłaty około 40 miliardów złotych odszkodowania manipuluje opinią publiczną. W 2005 r. te same media straszyły karą 6 mld zł. Okazała się za mało, więc straszak powiększono. Pytanie tylko kto da się na to nabrać?