Raul Castro powoli znosi część ograniczeń utrudniających życie mieszkańcom Kuby. Jednak jeszcze długo będzie ona krajem dla turystów, a nie Kubańczyków.
Zezwolenie na pobyt w międzynarodowych hotelach, na posiadanie i używanie telefonów komórkowych, zniesienie zakazu sprzedaży komputerów osobistych i odtwarzaczy wideo to dopiero początek zmian na Kubie. Raul Castro obiecał, że zniesie więcej ograniczeń utrudniających życie mieszkańcom wyspy. Tyle, że zmiany te dotyczą zaledwie garści Kubańczyków. Większości z nich i tak nie będzie stać np. na pobyt w hotelu międzynarodowej sieci czy obiad w restauracji „dla turystów". Przeciętny Kubańczyk zarabia 230 kubańskich peso, czyli równowartość ok. 8 euro. Mniej więcej tyle kosztuje obiad w restauracji „dla turystów”.
Zmiany należałoby zacząć od wprowadzenia równości w traktowaniu obcokrajowców i turystów. W zwykłym supermarkecie Kubańczycy muszą stać przed sklepem w kolejce, podczas, gdy pierwszeństwo mają turyści. To samo dotyczy płatności w kasie. Sytuacja ta przywodzi na myśl Stany Zjednoczone z lat 50-tych ubiegłego wieku, kiedy w autobusach były wyznaczone miejsca dla czarnych białych, a budynkach publicznych dwa rodzaje toalet. W podobny sposób jak kiedyś czarni w USA, we własnym kraju dyskryminowani są Kubańczycy.
Zmiany należałoby zacząć od wprowadzenia równości w traktowaniu obcokrajowców i turystów. W zwykłym supermarkecie Kubańczycy muszą stać przed sklepem w kolejce, podczas, gdy pierwszeństwo mają turyści. To samo dotyczy płatności w kasie. Sytuacja ta przywodzi na myśl Stany Zjednoczone z lat 50-tych ubiegłego wieku, kiedy w autobusach były wyznaczone miejsca dla czarnych białych, a budynkach publicznych dwa rodzaje toalet. W podobny sposób jak kiedyś czarni w USA, we własnym kraju dyskryminowani są Kubańczycy.