Rzeczpospolita troglodytów
Mirosław Skowron www.blog.media.com.pl
Nie jest tajemnicą, że polskie partie nie są partiami w politologicznym rozumieniu tego słowa. Nie ma w nich systemów kształtowania elit, programów bądź kariery. Polskie partie to towarzyskie koterie, do których przynależy się na zasadach personalnych sympatii i waśni. Kiedy przez media przemknęła wieść o utworzeniu w kancelarii premiera komórki PR, niektórzy spodziewali się, że coś jednak drgnie. Miało to oznaczać próbę odejścia od schematu, w którym wódz zna się na wszystkim i ma zawsze rację. Mieli się pojawić specjaliści, których politycy mieli wreszcie posłuchać. Wyszło jak zwykle. „Dziennik" ujawnił serię dokumentów wyprodukowanych przez specjalistów PR z kancelarii premiera na potrzeby posłów PO. Ich lektura wskazuje, że główną działalnością PR-owców musi być wspieranie impotentnych intelektualnie posłów partii rządzącej. I nie założyłbym się, że w innych ugrupowaniach wyglądałoby to ina-
czej. W informacjach „Dziennika" nie dziwi to, że partia wykorzystuje pieniądze podatników mające pracować dla rządu. To nie pierwsze nadużycie władz. Nie dziwi też, że posłom PO nakazuje się atakować PiS i wychwalać rząd Tuska. Zdumiewa to, że sami nie wiedzą, jak to robić. Szokuje zaś choćby pobieżna analiza wypowiedzi nawet prominentnych polityków PO. Okazuje się, że niemal cała partia „gada” skryptami przygotowanymi przez PR-owców.
Kapitalizm po polsku
Igor Czajka www.blog.czajka.art.pl
Jeżdżąc po Europie, mam coraz częściej wrażenie, że kompleksy Polaków dotyczące ich niezorganizowania i niezaradności są mocno przesadzone. Hiszpanie czy Francuzi, nie mówiąc już o Włochach, są o wiele bogatsi, dysponują bardziej zaawansowanymi technologiami, ale pod względem organizacji życia codziennego i funkcjonowania pewnych instytucji są na tym samym poziomie jak my. Biorąc pod uwagę, że Zachód miał 50 lat więcej na dojście do obecnego etapu, nie jest z nami tak źle. Polacy (i chyba w ogóle słowiańska część Europy) wykazują niedocenianą umiejętność dostosowania do zmieniających się warunków. Przyjezdni od lat są na przykład pod wrażeniem sieci nocnych autobusów w Warszawie, którymi wszędzie można dojechać. O tym się wcale nie mówi, a szkoda. Może trudno o tym mówić, bo rzadko mamy dostęp do opinii obcokrajowców i nawet jeśli słyszymy jakąś pochwałę, to uznajemy ją za zwykłą uprzejmość i zbywamy wzruszeniem ramion: tak, ale w innych dziedzinach jesteśmy sto lat za Murzynami. Poza tym kto ze znajomych uwierzyłby, że Polska nie jest taka zła? Ja tam tym bardziej lubię Polskę, im więcej świata zobaczę. Podróże nie tylko nie wywołały we mnie kompleksu zaściankowości, ale dały głębokie poczucie, że naprawdę nie mamy się czego wstydzić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.