Medialni anarchiści nie są w stanie znieść myśli, że istnieje prawdziwy bunt
Każdy przyzwoity, a więc wychowany na marksizmie-leninizmie polski intelektualista ma obowiązek dystansowania się wobec katolicyzmu, PiS, prezydenta oraz Instytutu Pamięci Narodowej. Choćby udzielał wywiadu na temat symfonii Schuberta, musi znaleźć sposób na wtrącenie trzech groszy o naiwności chrześcijańskiej teodycei, buractwie Kaczorów i dyletanctwie historyków. Inaczej przestałby być traktowany jak intelektualista. Ta prosta zasada dotyczy również medialnych karierowiczów. Wprawdzie urodzili się oni zbyt późno, by pobierać lekcje materializmu dialektycznego, ale doskonale wiedzą, gdzie stoją konfitury. Oczywiście, Tomasz Lis rzadko wypowiada się na temat muzyki Schuberta, bo – jak ostatnio wyznał publicznie – słucha głównie Bajmu i Piotra Rubika. Jako felietonista nie musi jednak udzielać wywiadów, by obwieścić światu, że „Instytut Podjudzania Narodowego powinien przestać istnieć".
Więcej możesz przeczytać w 44/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.