"Świat pilnie potrzebuje siły stabilizującej i Stany Zjednoczone są taką siłą. Wierzymy w Europie, że partnerstwo transatlantyckie gwarantuje bezpieczeństwo i pomyślność. Ameryka i Europa powinny myśleć w kategoriach wspólnych celów" - powiedział minister.
Nawiązując do propozycji stworzenia nowej organizacji bezpieczeństwa europejskiego, Sikorski ostrzegł, żeby nie oznaczało to próby zmarginalizowania NATO i zmniejszenia obecności wojskowej USA na starym kontynencie.
"Mam nadzieję, że nie oznaczałoby to zastąpienia sojuszu atlantyckiego i usunięcia USA z Europy. My w Polsce nie jesteśmy za tym" - oświadczył.
Podkreślił, że starając się o dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa od USA w związku z planami umieszczenia w Polsce amerykańskiego systemu obrony antyrakietowej, rząd RP postępuje tak samo, jak wiele innych krajów NATO, które także mają z USA specjalne umowy wojskowe.
"Spójrzmy np. na Turcję, Włochy czy Wielką Brytanię. Kraje te mają bazy NATO, a w Polsce jest tylko niedokończone centrum konferencyjne. Kraj, w którym stacjonują siły USA, nie jest zwykle obiektem napaści" - powiedział
Sikorski oświadczył, że Polsce zależy na budowie bazy tarczy antyrakietowej na jej terytorium, ale zaznaczył, iż "rozumie wewnętrzne problemy", z jakimi projekt ten spotyka się w Stanach Zjednoczonych.
Dodał, że także z polskiej strony jego realizacja może się przeciągać, gdyż umowa o tarczy wymaga jeszcze ratyfikacji przez Sejm.
Zastrzeżenia wobec tarczy w Europie Wschodniej pojawiają się w USA ze strony Demokratów w Kongresie i prezydenta-elekta Baracka Obamy.
Odpowiadając na pytanie jednego z rosyjskich dziennikarzy na temat tarczy, minister Sikorski powiedział, że Polska jest gotowa pozwolić "na prawie, ale nie całkiem permanentne stacjonowanie rosyjskich obserwatorów w planowanej w Polsce bazie antyrakiet".
Byłby to jeden ze środków budowy zaufania w trudnych negocjacjach z Rosją na temat tarczy. "Byłoby to dla Rosji zapewnieniem, że nic złego się w bazie nie dzieje" - powiedział. Zaznaczył jednak, że nie rozumie obiekcji Rosji wobec MD, która nie zagraża jej bezpieczeństwu.
Szef polskiej dyplomacji oświadczył, że rządowi RP zależy na dobrosąsiedzkich stosunkach z Rosją, a nie na powrocie do zimnej wojny.
"Polska jest ostatnim krajem na świecie, który chciałby nowej konfrontacji wschód-zachód. Pragniemy, aby Rosja była udziałowcem sprawy stabilizacji w Europie" - powiedział, przypominając, że wartość polsko-rosyjskiej wymiany handlowej sięga 14 miliardów dolarów.
Podkreślił jednak, że rząd RP nie będzie unikał obrony polskich interesów - i przypomniał w tym kontekście pogróżki rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, że Moskwa rozmieści rakiety w obwodzie kaliningradzkim w odpowiedzi na budowę tarczy w Polsce.
"Nie możemy również nie dostrzegać rosyjskich działań w Gruzji" - powiedział, dodając, że szczególnie niepokojące są uzasadnienia inwazji na ten kraj koniecznością "obrony zamieszkałych tam rodaków" (Rosjan).
Przypomniał, że ZSRR używał podobnych argumentów przy zajmowaniu 1/3 terytorium polskiego we wrześniu 1939 r.
Nawiązując do rosyjskiej inwazji w Gruzji, minister powiedział następnie, że "wszelka kolejna próba zmiany granic w Europie, siłą lub przez działania wywrotowe", powinna spotkać się z proporcjonalną reakcją sojuszu atlantyckiego i społeczności europejskiej.
Zapytany, jak zapatruje się na dalsze rozszerzenie NATO na wschód, odpowiedział, że trzeba kontynuować debaty na ten temat zgodnie z deklaracją sojuszu z kwietniowego szczytu w Bukareszcie, że jego drzwi dla Ukrainy i Gruzji są otwarte.
"Trzeba kontynuować dyskusje, aż w końcu kiedyś ta obietnica będzie spełniona. Ostatnie wydarzenia nie poprawiły jednak szans Gruzji" - oświadczył.
Szef MSZ spotka się w Waszyngtonie m.in. z sekretarz stanu Condoleezzą Rice i byłą szefową amerykańskiej dyplomacji Madeleine Albright.
W programie jego wizyty dominują rozmowy z politykami Partii Demokratycznej, która od 20 stycznia obejmuje władzę w Białym Domu i Kongresie.
ab, pap, ND