"Podpisanie pakietu klimatycznego przez premiera, czego domagają się ekolodzy, oznaczałoby dla naszego regionu zamknięcie kopalni i elektrowni, i tym samym utratę tysięcy miejsc pracy" - mówił prezes Towarzystwa Promocji i Rozwoju Ziemi Kleczewskiej, Michał Koźlicki.
Górnik Grzegorz Kwiatkowski mówił: "Co moglibyśmy zrobić, gdyby zamknęli nam kopalnie i elektrownie? Większość z nas żyje przecież dzięki nim. Ekologia jest potrzebna, ale trzeba też myśleć o ludziach i o ich potrzebach".
Przeciwnicy ekologów przyszli z transparentami, na których widniały takie hasła, jak m.in.: "Ekologia tak, demagogia nie", "Kopalnia to praca dla mieszkańców gminy", "Ręce precz od kopalni", "Za pieniądze zachodu Greenpeace robi z Polski skansen".
Według Koźlickiego, działania ekologów są nieodpowiedzialne, szkodliwe dla regionu i kraju. Mieszkaniec Kleczewa Maciej Grzeszczak uważa, iż argumenty ekologów przeciwko budowie nowych odkrywek są nieudokumentowane. "Greenpeace zamiast dialogu używa argumentów siły i zastraszania nas" - mówił.
Burmistrz Kleczewa Marek Wesołowski podkreślił, że mieszkańcy nie mogą się godzić z tym, że ktoś próbuje odbierać im prawo do godnego życia. "Niepokojące akcje ekologów chcą doprowadzić do tego, żebyśmy żyli jak w skansenie" - mówił.
We wtorek 11 ekologów wdarło się na komin konińskiej elektrowni. W środę pozostaje na nim pięcioro protestujących, w tym Polka.
"Chcemy zostać na kominie tak długo, aż otrzymamy od premiera zapewnienie, iż polska polityka energetyczna zmieni się, to znaczy że będziemy odchodzić od węgla i inwestować w odnawialne źródła energii. Ekolodzy chcą także zapewnienia, że Polska nie będzie blokować pakietu klimatycznego UE" - powiedział rzecznik prasowy Greenpeace Polska, Jacek Winiarski.
Żądają też stopniowego zastępowania węgla energią odnawialną.
pap, keb