Moskwa pokazała przy tym, kto jej zdaniem jest głównym rozgrywającym w strategicznej konfrontacji i rywalizacji o strefy wpływów na terenie byłego ZSRR. Przy okazji Rosja dała jasno do zrozumienia, że traktuje ten region jako swoją wyłączną strefę wpływów. Oczywiście jak to bywa w rosyjskiej dyplomacji obok przysłowiowego „kija" (wymierzonego rzecz jasna w stronę Ukrainy czy Gruzji) musiała także pojawić się „marchewka”. Rolę takiej właśnie „marchewki” spełnia w tej sytuacji, złożona w zamian za przystąpienie do systemu szybkiego reagowania, obietnica pomocy finansowej i gospodarczej dla Białorusi i Uzbekistanu, której wcześniej niezbyt przychylnie patrzyły na inicjatywę powołania sił szybkiego reagowania. Wygląda więc na to, że prognozy przewidujące, iż wskutek narastającego gospodarczego kryzysu rosyjski niedźwiedź pogrąży się w letargu okazały się jednak przedwczesne.
Kremlowski straszak
Dodano: / Zmieniono:
Rosyjski niedźwiedź znów postraszył niepokornych sąsiadów z regionu byłego ZSRR.
Utworzenie sił szybkiego reagowania w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym grupującej kraje dawnego Związku Sowieckiego to czytelny sygnał nie tylko wobec Ukrainy czy Gruzji, ale również wobec Zachodu, że Moskwa nie zamierza tolerować prozachodnich ambicji Kijowa i Tbilisi. Rosja, której siły zbrojne staną się przecież głównym komponentem systemu szybkiego reagowania w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym daje do zrozumienia, że nie będzie patrzeć biernie na aspiracje Ukrainy czy Gruzji w kierunku zacieśnienia współpracy z NATO.