Centralne Biuro Antykorupcyjne zbada sprawę domniemanego przyjmowania przez prezesa IPN korzyści osobistych w zamian za ujawnianie tajemnicy - dowiedział się nieoficjalnie "Wprost" w CBA.
Chodzi o teczki znajdujące się w tzw. "zbiorze zastrzeżonym" IPN, które Janusz Kurtyka miał przekazywać Katarzynie Hejke - dziennikarce związanej z "Gazetą Polską". Sprawa wyszła na jaw dzięki profesorowi Krzysztofowi Hejke - mężowi dziennikarki. W zeszłym tygodniu Radio ZET dotarło do jego listu do prezydenta, w którym Krzysztof Hejke stwierdził, że Kurtyka nie zasługuje na przyznany my przez Lecha Kaczyńskiego order, ponieważ uwiódł cudzą żonę, przekazując jej zastrzeżone akta IPN. Miały to być m.in. tajne dokumenty dotyczące współpracy arcybiskupa Stanisława Wielgusa ze Służbą Bezpieczeństwa. Informacje te w grudniu 2006 roku opublikowała "Gazeta Polska". Współautorką głośnego artykułu była właśnie Katarzyna Hejke. Po publikacjach tygodnika, abp Wielgus ustąpił ze stanowiska.
List profesora Hejke już w zeszłym tygodniu został przez prokuraturę potraktowany jak zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa ujawnienia tajemnicy państwowej osobie nieuprawnionej. Grozi za to kara do 5 lat więzienia. Hejke twierdzi, że ma bilingi i treści rozmów żony z Kurtyką, a także rachunki z hoteli, w których dziennikarka spotykała się z prezesem IPN. Teraz tymi doniesieniami zajmie się też CBA: - Charakter tej sprawy wskazuje, że możemy mieć do czynienia z korupcją polegającą na ujawnieniu tajemnicy państwowej w zamian za przyjęcie korzyści osobistej - mówi "Wprost" funkcjonariusz CBA.
Oficjalnie Biuro sprawy nie komentuje. - Zgodnie z przyjętym zwyczajem nie informujemy o prowadzonych sprawach do momentu ich zakończenia - powiedział nam Temistokles Brodowski, rzecznik Biura. IPN od sprawy się odcina.
List profesora Hejke już w zeszłym tygodniu został przez prokuraturę potraktowany jak zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa ujawnienia tajemnicy państwowej osobie nieuprawnionej. Grozi za to kara do 5 lat więzienia. Hejke twierdzi, że ma bilingi i treści rozmów żony z Kurtyką, a także rachunki z hoteli, w których dziennikarka spotykała się z prezesem IPN. Teraz tymi doniesieniami zajmie się też CBA: - Charakter tej sprawy wskazuje, że możemy mieć do czynienia z korupcją polegającą na ujawnieniu tajemnicy państwowej w zamian za przyjęcie korzyści osobistej - mówi "Wprost" funkcjonariusz CBA.
Oficjalnie Biuro sprawy nie komentuje. - Zgodnie z przyjętym zwyczajem nie informujemy o prowadzonych sprawach do momentu ich zakończenia - powiedział nam Temistokles Brodowski, rzecznik Biura. IPN od sprawy się odcina.