Policja zatrzymała w ubiegłym tygodniu dwóch kibiców Zagłębia Lubin. Powód? Naśmiewali się z nowego dyrektora Dariusza Machińskiego, który ma opinię człowieka Grzegorza Schetyny. – To nie jest normalne, że policja wywleka z domu ludzi o szóstej rano tylko dlatego, że robili sobie żarty z kolegi wicepremiera – powiedział „Wprost” poseł PiS Adam Hofman.
Dariusz Machiński jest dyrektorem Zagłębia Lubin od początku lipca. Jego przyjście do klubu od początku budziło sprzeciw kibiców, którzy zarzucali mu brak kompetencji oraz bliskie kontakty z wicepremierem Grzegorzem Schetyną. W Lubinie pojawiły się nawet plakaty ze zdjęciami Schetyny i Machińskiego oraz dopiskami „By żyło się lepiej" i „Jak zniszczyć Zagłębie Lubin". Konflikt osiągnął swoje apogeum podczas niedawnego sparingu Zagłębia ze Śląskiem Wrocław, na którym kibice na głos odczytywali CV Machińskiego. Pomiędzy fanami a nowym dyrektorem, który był na trybunach, wywiązała się także rozmowa. – Z moich ust nie padło ani jedno przekleństwo i cały czas zwracałem się do Dariusza Machińskiego na „pan". Grzecznie pytałem go, czym zajmuje się w klubie, a on konsekwentnie odsyłał mnie do rzecznika – mówi „Wprost" Marcin Braszczok, łącznik miedzy kibicami a klubem oraz działacz związkowy w KGHM. Z tłumu pod adresem Machińskiego poleciało też kilka wyzwisk, m.in. „blondyna” i „kajakarz” - Machiński zawodowo uprawiał kiedyś kajakarstwo.
Dwa dni po meczu dwóch kibiców Zagłębia, w tym Braszczok, zostało zatrzymanych przez policję. – Wyprowadzono mnie z domu o szóstej rano i przez kilka godzin przetrzymywano na komendzie. Zostałem przesłuchany w charakterze podejrzanego, ale wypuszczono mnie już jako świadka. Potraktowano mnie jak pospolitego bandytę, a nigdy w życiu nie miałem problemów z prawem. Moja żona była zszokowana, a ja czuję się, jakby cała moja reputacja legła w gruzach – mówi Braszczok.
Dwa dni po meczu dwóch kibiców Zagłębia, w tym Braszczok, zostało zatrzymanych przez policję. – Wyprowadzono mnie z domu o szóstej rano i przez kilka godzin przetrzymywano na komendzie. Zostałem przesłuchany w charakterze podejrzanego, ale wypuszczono mnie już jako świadka. Potraktowano mnie jak pospolitego bandytę, a nigdy w życiu nie miałem problemów z prawem. Moja żona była zszokowana, a ja czuję się, jakby cała moja reputacja legła w gruzach – mówi Braszczok.
Powodem zatrzymania było zawiadomienie złożone przez Machińskiego. Według jego wersji, kibice podczas sparingu kierowali pod jego adresem groźby karalne. – Obecnie prowadzimy dalsze czynności sprawdzające w tej sprawie – mówi „Wprost" Sylwia Wilk z lubińskiej policji. Co ciekawe, w sprawę Dariusza Machińskiego zaangażowali się także funkcjonariusze z komendy wojewódzkiej we Wrocławiu, mateczniku wicepremiera Schetyny. Dlaczego? – Nasi policjanci nie brali udziału w przesłuchaniach. Uczestniczyli w innych czynnościach – mówi enigmatycznie Wojciech Wybraniec z dolnośląskiej policji.
Z Dariuszem Machińskim nie udało nam się skontaktować. Od dwóch dni ma wyłączony telefon i nie pojawia się w pracy. Klub oficjalnie odcina się od złożonego przez niego zawiadomienia. Sprawą zainteresowali się za to politycy PiS. – Dobrze, gdyby policja działała tak szybko w śledztwie dotyczącym morderstwa Krzysztofa Olewnika, a nie tylko w sprawie kibiców, którzy śmieją się z kolegi Grzegorza Schetyny – twierdzi poseł PiS Adam Hofman. Niestety nie wiadomo, czy wicepremier wie, że jego nazwisko pojawia się w kontekście konfliktu Machińskiego z kibicami, ponieważ do końca tygodnia jest na urlopie.