Dowód na taśmie
O tym, że polskie Gromy okazały się skuteczne w czasie wojny na Kaukazie „Dziennik" dowiedział się od jednego z oficerów związanych z polskim MON. Z informacji, jakie Polska miała otrzymać od strony gruzińskiej wynika, że rakiety odpalono 12 razy, a 9 z nich trafiło w cel. Nie każde trafienie oznaczało jednak automatyczne zniszczenie samolotu, bądź śmigłowca. – Strąceń było kilka – uważa polski oficer. Jeden taki przypadek miał zostać przez Gruzinów utrwalony na taśmie wideo – film pokazuje gruzińskich żołnierzy, którzy najpierw strzelają do rosyjskich myśliwców rakietami typu Igła. Kiedy te chybiają celu zostaje odpalony Grom. Rakieta niszczy jeden z myśliwców.
Wyrzutnia w rękach wrogaPo wojnie na Kaukazie dane z wyrzutni używanych w walce miały trafić m.in. do polskich ekspertów z Wojskowej Akademii Technicznej. Naukowcy chcą zapoznać się z technikami, jakich rosyjscy piloci używali do unieszkodliwiania rakiet i dokonać modernizacji, które sprawią, że polska wyrzutnia będzie jeszcze skuteczniejsza. To ostatnie jest konieczne, ponieważ część wyrzutni została porzucona przez wycofującą się gruzińską armię i trafiła w ręce Rosjan, którzy dzięki temu mogli zapoznać się z polską technologią. Dzięki temu, będą mogli wyposażyć swoje statki powietrzne w systemy, które pozwalają na uniknięcie trafienia rakietą.
Libański pośrednikW jaki sposób polskie rakiety trafiły do Gruzji? Do transakcji doszło w 2007 roku i została ona odnotowana w publicznie dostępnym rejestrze ONZ zawierającym informację o sprzedaży i zakupie broni przez państwa z całego świata. Co ciekawe jednak sprzęt nie trafił do Gruzinów wprost z fabryki Mesko, lecz z magazynów polskiej armii. W transakcji brał również udział pośrednik z Libanu – Abdul Rahman El-Assir. Okazuje się bowiem, że kierowany wówczas przez prezesa Romana Baczyńskiego koncern zbrojeniowy Bumar, do którego należy m.in. Mesko, miał w zwyczaju handlować z poszczególnymi państwami wykorzystując do tego pośredników, znających lokalne rynki.
"Dziennik", arb