"Ale masz super levisy! Ile za nie dałaś?" – "Dwa razy". Ta niewybredna anegdota, krążąca wśród licealistów w 1989 r., nie jest przyczynkiem do dyskusji nad problemem prostytucji młodzieży szkolnej. Dziewczyna, która uprawia seks w zamian za wymarzone dżinsy, to dobitny przykład konsumenta uzależnionego od marki.
Pod koniec lat 80., gdy gospodarka niedoboru stanowiła normę, większość zachodnich marek była w Polsce przedmiotem pożądania. Jak w wielu innych dziedzinach Polki i Polacy musieli się zadowolić erzacem, np. przeglądaniem katalogów Burdy, które na jeden sezon proponowały więcej kreacji, niż można było znaleźć we wszystkich krajowych domach towarowych razem wziętych. Zastępy chłopaków kolekcjonowały foldery firm samochodowych, nie rojąc nawet, że kiedykolwiek dane im będzie spacerować po salonach Forda, BMW czy Mercedesa. Przyznać trzeba, że wyobraźnia pracowników działów reklamy, którzy słali te foldery w odpowiedzi na błagalne listy nastolatków zza żelaznej kurtyny, szła znacznie dalej niż wizje politologów. Już przeczuwali, że w ten sposób tanio wychowują dla swoich marek przyszłych wiernych klientów.
Więcej możesz przeczytać w 34/35/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.