Sprytną legalizacją jednorękich bandytów zajmowali się wówczas Maciej Skórka oraz jego dwóch zagranicznych partnerów – Hiszpan Antonio Grau Manchon i Holender Arno van Dorst. Skórka mógł działać swobodnie dzięki bliskim kontaktom z czołowym w tamtym czasie politykiem SLD Jerzym Jaskiernią. Jaskiernia zapewnił Skórce m.in. przepustkę pozwalającą swobodnie poruszać się po Sejmie, którą mężczyzna uzyskał zostając społecznym asystentem posła SLD. Kiedy kontakty między Jaskiernią a Skórką wyszły na jaw okazało się, że ten drugi ściśle współpracował z gangiem pruszkowskim.
W 2000 roku Sejm postanowił skończyć z procederem obchodzenia prawa i mimo oporu stawianego przez część parlamentarzystów, zlikwidował przepisy, pozwalające na umieszczanie w lokalach wypłacających wygrane automatów „zręcznościowych". Prawo pozostało jednak martwe – właściciele pubów ponownie znaleźli sposób na obejście przepisów umieszczając na jednorękich bandytach informacje, że automaty te nie wypłacają wygranych. Tak rzeczywiście było – z tymże każdy gracz mógł liczyć na to, że jeśli dopisze mu szczęście pieniądze zamiast maszyny wypłaci mu barman, albo właściciel lokalu.Ostatecznie w 2003 roku Sejm zdecydował się zalegalizować automaty do gier, nakładając na ich właścicieli obowiązek odprowadzania podatku od każdej maszyny. I tym razem nie obyło się jednak między niejasnych powiązań między branżą hazardową a światem polityki. Podczas prac podjętych nad ustawą przez sejmową Komisję Finansów Publicznych nieoczekiwanie zgłoszono poprawkę obniżającą podatek od jednego automatu z 200 do 50 euro miesięcznie. Do dziś nie wiadomo kto był autorem tej poprawki – Zbigniew Chlebowski z PO, czy Anita Błochowiak z SLD. Kiedy sprawę nagłośniły media, poprawka natychmiast znikła z projektu ustawy.
arb