Ujawniona w ubiegłym tygodniu korespondencja elektroniczna prof. Philipa Jonesa, szefa Climatic Research Unit (CRU), daje powód, by te wątpliwości brać serio. Wynika z niej, że Jones robił wszystko, by niezależni naukowcy nie mieli dostępu do prawdziwych danych gromadzonych przez jego instytut, ponieważ były sprzeczne z tym, co oficjalnie głosił na temat globalnego ocieplenia. Okazało się też, że słynny „kij hokejowy", czyli wykres pokazujący niezwykle intensywny trend wzrostowy w ziemskiej temperaturze, był w dużej mierze zmanipulowany.
„Chciałbym, żeby globalne ocieplenie było prawdą, żeby udowodnić, że nauka ma rację. Tu nie chodzi o politykę, ale raczej o pewien egoizm" – Jones ujawnił swoją motywację w jednym z maili. To kosztowny egoizm. Jones zdołał uzyskać na swoje badania 25 mln dol. dotacji od brytyjskiego rządu. CRU jest najważniejszą instytucją współpracującą z Międzyrządowym Panelem ds. Zmian Klimatu (IPCC). Panel, dla którego pracują tysiące naukowców z całego świata, regularnie publikuje raporty na temat zmian klimatycznych. Dowodzi w nich, że to człowiek jest główną przyczyną ocieplania się planety – emituje do atmosfery coraz większe ilości dwutlenku węgla wywołującego efekt cieplarniany.CO2 wraz z innymi gazami (m.in. parą wodną i metanem) nie pozwala wydostać się z Ziemi promieniowaniu cieplnemu. Pochłania je i oddaje z powrotem do atmosfery, a to podnosi temperaturę. W wyniku ożywionej działalności przemysłowej średnia temperatura na Ziemi wzrosła w XX stuleciu o mniej więcej 0,74°C. Do 2100 r. ma wzrosnąć o co najmniej 1,1°C, a według najczarniejszych prognoz nawet o 6,4°C. W pierwszym przypadku nic poważnego się nie stanie, w drugim świat czeka klimatyczna katastrofa. Gdy stopnieją lodowce, wzrośnie poziom mórz i oceanów (nawet o 58 cm), wody zaleją zamieszkane przez ludzi obszary, częstsze i intensywniejsze będą burze i huragany.
Według raportu ekonomisty Nicolasa Sterna pracującego na zlecenie organizacji ekologicznych i brytyjskiego rządu globalne ocieplenie zniszczy 90 proc. światowego bogactwa. By uniknąć takiego scenariusza, Stern zaproponował „inwestowanie" 2 proc. światowego PKB rocznie w działania zapobiegawcze.Al Gore, zwany „prorokiem globalnego ocieplenia", zarobił na swoim posłannictwie 100 mln dol. (tylko za półtoragodzinny wykład na temat ekologii inkasuje 100 tys. dol.). Bogacą się też konformistyczni naukowcy. – W ciągu ostatnich 10 lat amerykańscy naukowcy popierający wnioski IPCC dostali 50 mld dol. dotacji, podczas gdy sceptycy – 9,5 mln dol. – mówi prof. Zbigniew Jaworowski od lat zajmujący się zmianami klimatycznymi.
Jest coraz bardziej prawdopodobne, że prócz rządów, biurokratów i dużych sprytnych koncernów na walce z globalnym ociepleniem nie zyska nikt. Coraz więcej jest naukowych dowodów wskazujących na to, że tak naprawdę za zmiany klimatu odpowiedzialna jest aktywność Słońca, a ludzie nie mają w tej kwestii nic do powiedzenia, nawet gdyby wydawali na walkę z ociepleniem klimatu 100 proc. PKB.
Cały raport na temat globalnego ocieplenia przeczytasz w poniedziałkowym wydaniu tygodnika WPROST.