Paweł Gutowski: Tak sądzę. Rozmawialiśmy mniej więcej dziesięć minut przez Skype’a. Myślę, że było to około godz. 22.40.
W jakim stanie był Michniewicz?
Grześ był w fatalnym stanie. Prawie szlochał, ale kiedy pytałem, czy wszystko jest w porządku, odpowiadał, że tak. Tyle że nie brzmiało to przekonująco.
Podejrzewał pan, że może coś sobie zrobić?
W rozmowie z Grzesiem użyłem nawet określenia „wisielczy nastrój", co, niestety, okazało się prorocze. Byłem bardzo zaniepokojony jego stanem. Mieszkam w Wielkiej Brytanii, więc nie mogłem do niego przyjechać, ale zaproponowałem, że zadzwonię do naszego wspólnego znajomego, żeby do niego zajrzał. Bardzo stanowczo prosił, bym tego nie robił.
Posłuchał go pan? Wahałem się, ale posłuchałem. Po rozmowie z nim opowiedziałem o wszystkim żonie. Powiedziała, że Grześ zawsze jest bardzo dyskretny i skoro mnie prosi, żebym do nikogo nie dzwonił, to nie powinienem tego robić.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.