Spokojny, ostrożny, skryty. Taki jest według najbliższych znajomych minister sportu Adam Giersz. Podoba mu się bardzo, w jaki sposób do igrzysk olimpijskich w Vancouver przygotowywali się Justyna Kowalczyk oraz Adam Małysz. Ma pomysły na zreformowanie polskiego sportu, ale wciąż brak mu odwagi, by wcielić je w życie. Patrząc jednak na to, jak bardzo zmienił się jako polityk, wszystko jeszcze może się zdarzyć.
Osoby, które dobrze go znają, dziwią się, że tak wciągnęła go polityka. Gdy zaczynał karierę państwowego urzędnika, nic nie wskazywało na to, że wystarczy mu silnej woli i konsekwencji w realizowaniu innych planów niż sportowe. Adam Giersz przeszedł polityczny chrzest bojowy jako szef Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki (UKFiT – przekształcony później na wniosek Giersza w Polską Konfederację Sportu), który podlegał ówczesnemu Ministerstwu Edukacji i Sportu. Rządy sprawował wtedy SLD, a szefem resortu była Krystyna Łybacka. Twarda kobieta, której Giersz trochę się bał. Nie raz i nie dwa skarżył się swoim współpracownikom, że czegoś mu nie zaakceptowała, do czegoś się przyczepiła, czegoś nie pozwoliła zrobić.
Więcej możesz przeczytać w 7/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.