Skargę na rezultat głosowania Tymoszenko przekazała osobiście do Wyższego Sądu Administracyjnego w Kijowie, gdzie przyjechała tam późnym popołudniem w asyście deputowanych bloku politycznego jej własnego imienia, którzy przynieśli do sądu dwa kartonowe pudła z dokumentami na potwierdzenie naruszeń ordynacji w trakcie drugiej tury wyborów.
Skargę na rezultat głosowania Tymoszenko przekazała osobiście do Wyższego Sądu Administracyjnego w Kijowie. Przyjechała tam późnym popołudniem w asyście deputowanych bloku politycznego jej własnego imienia, którzy nieśli za nią dwa kartonowe pudła z dokumentami na potwierdzenie naruszeń ordynacji w trakcie drugiej tury wyborów. Przed wejściem do sądu na Tymoszenko czekała duża grupa zwolenników Janukowycza oraz deputowany Partii Regionów Ołeksandr Stojan, który własnym ciałem zablokował przed nią drzwi. - Musieliśmy go stamtąd usunąć - relacjonował jeden z polityków towarzyszących pani premier.
Gdy Tymoszenko przedostała się już do sądu, inni członkowie ugrupowania Janukowycza, którzy przyszli tam wcześniej, głośno wykrzykiwali: "hańba". Jak następnie tłumaczyli, przyjazd Tymoszenko do sądu oceniają jako nacisk na tę instytucję. Premier oświadczyła, że partia jej przeciwnika sfałszowała wybory prezydenckie, wykorzystując "pięć dobrze obliczonych i doskonale sfinansowanych sposobów". Nie wyjaśniła, jakie to sposoby, mówiąc, iż wszystko przekazano w dostarczonej sądowi dokumentacji. Tymoszenko wyraziła jednocześnie nadzieję, że zgodnie z jej wcześniejszymi postulatami Wyższy Sąd Administracyjny wyrazi zgodę, by proces w sprawie fałszerstw był transmitowany w telewizji. - Jeśli sąd nie pozwoli na powtórne przeliczenie głosów w lokalach wyborczych, co do których istnieją wątpliwości, i nie da możliwości pokazania całemu państwu, jaka panowała tam sytuacja, to mówienie o uczciwym systemie sądowniczym w naszym kraju będzie rzeczą zbędną - podkreśliła Tymoszenko.
PAP, arb