W Chinach ciężko byłoby znaleźć drogę, lotnisko lub stację metra, której budowa obeszła się bez łapówek. Jak pisze Die Welt, z kraju uciekło już ponad cztery tysiące urzędników państwowych, a straty gospodarcze szacowane są na 50 miliardów dolarów. Teraz partia próbuje powstrzymać pleniącą się korupcję za pomocą specjalnego kodeksu zachowania.
Na liście 179 najbardziej skorumpowanych państwa świata, sporządzonej prez organizację Transparency International, Chiny zajmują 72. miejsce. W zeszłym roku 106 000 chińskich urzędników zostało oskarżonych o korupcję – to wynik o 2,5 proc. wyższy niż w roku 2008. Typowym chińskim zwyczajem jest wkładanie do trumny sakiewki z pieniędzmi, aby zmarły mógł przekupić także urzędników w zaświatach. Nietrudno zatem zrozumieć, dlaczego chiński rząd postanowił opracować na nowo kodeks moralny dla swoich członków.
W ramach tego projektu uaktualniono przepisy z roku 1997. Kodeks składa się z 52 "jasnych i prostych" zasad. Członkom partii wzbronione jest zatem przyjmowanie pieniędzy ani innych darowizn, nie mogą też wykorzystywać swoich wpływów aby działać na korzyść krewnych, przyjaciół czy współpracowników. Poza tym nie wolno im wydawać publicznych pieniędzy na przyjęcia, samochody, wyjazdy zagraniczne, drogie rozrywki czy urządzanie nowych biur. W przypadku łamania przepisów grozi im postępowanie dyscyplinarne oraz odpowiedzialność karna.
Jak pisze die Welt, Komitet Centralny Komunistycznej Partii Chin manifestuje potrzebę „czystego państwa i transparentnych urzędników". W obliczu rozbuchanego piractwa, powszechnych łapówek i nieograniczonego nepotyzmu rząd zaczyna mieć obawy przed utratą międzynarodowej reputacji. Ponadto Chińczycy mogą przypomnieć sobie o nauce Konfucjusza, wedle której mają prawo zbuntować sie przeciwko władzy, która zaniedbuje ich dobro.
Chiński reżim sięga zatem po środki zaradcze, do których należą również pokazowe procesy. Jedną z ostatnich ofiar takich działań jest Chen Tonghai, były szef paliwowego giganta Sinopec. W zeszłym roku Tonghai został skazany na karę śmierci za przyjęcie łapówek w wysokości 30 milionów dolarów, wykonanie wyroku zostało jednak odroczone o dwa lata i prawdopodobnie zostanie zamienione na karę dożywocia.
Nawet takie decyzje sądów nie odstraszają gubernatorów prowincji i patyjnych biurokratów - korupcja, oszustwa i kolesiostwo to zjawiska występujące w Chinach na masową skalę. Pod koniec lat 70. Deng Xiaoping głosił, iż bogacenie się przynosi zaszczyt. W efekcie jego wolnorynkowe reformy pociągnęły za sobą nie tylko otwarcie Chin na świat, ale także bezwględne dorabianie się politycznych elit.
W ramach tego projektu uaktualniono przepisy z roku 1997. Kodeks składa się z 52 "jasnych i prostych" zasad. Członkom partii wzbronione jest zatem przyjmowanie pieniędzy ani innych darowizn, nie mogą też wykorzystywać swoich wpływów aby działać na korzyść krewnych, przyjaciół czy współpracowników. Poza tym nie wolno im wydawać publicznych pieniędzy na przyjęcia, samochody, wyjazdy zagraniczne, drogie rozrywki czy urządzanie nowych biur. W przypadku łamania przepisów grozi im postępowanie dyscyplinarne oraz odpowiedzialność karna.
Jak pisze die Welt, Komitet Centralny Komunistycznej Partii Chin manifestuje potrzebę „czystego państwa i transparentnych urzędników". W obliczu rozbuchanego piractwa, powszechnych łapówek i nieograniczonego nepotyzmu rząd zaczyna mieć obawy przed utratą międzynarodowej reputacji. Ponadto Chińczycy mogą przypomnieć sobie o nauce Konfucjusza, wedle której mają prawo zbuntować sie przeciwko władzy, która zaniedbuje ich dobro.
Chiński reżim sięga zatem po środki zaradcze, do których należą również pokazowe procesy. Jedną z ostatnich ofiar takich działań jest Chen Tonghai, były szef paliwowego giganta Sinopec. W zeszłym roku Tonghai został skazany na karę śmierci za przyjęcie łapówek w wysokości 30 milionów dolarów, wykonanie wyroku zostało jednak odroczone o dwa lata i prawdopodobnie zostanie zamienione na karę dożywocia.
Nawet takie decyzje sądów nie odstraszają gubernatorów prowincji i patyjnych biurokratów - korupcja, oszustwa i kolesiostwo to zjawiska występujące w Chinach na masową skalę. Pod koniec lat 70. Deng Xiaoping głosił, iż bogacenie się przynosi zaszczyt. W efekcie jego wolnorynkowe reformy pociągnęły za sobą nie tylko otwarcie Chin na świat, ale także bezwględne dorabianie się politycznych elit.