M a c i e j P ł a ż y ń s k i (1958–2010) Maciej Płażyński w garniturze czuł się jak zamknięty w pancerzu. Ale nawet gdy musiał o zakładać, nosił przy sobie sweter. Dusił go gorset politycznej poprawności. Choć pełnił wysokie funkcje (wojewody i marszałka Sejmu) pozostał typem luzaka nie do końca lubiącego sztafaż urzędu, który reprezentował.
Pamiętam pierwsze spotkanie. Rok 1993, podelbląska wioska, jakieś potkanie z rolnikami. Okres wyborów do parlamentu. Nagle szum: „Prezes przyjechał!". Szybko jak pociąg pospieszny na salę wszedł łysiejący 5-latek. Widać było, że garniturze czuł się jak zamknięty w pancerzu. Bez krawatu. To było moje pierwsze spotkanie Prezesem, jak nazywano Macieja Płażyńskiego, wówczas wojewodę gdańskiego. Byliśmy krajanami. Urodził się w położonym koło Elbląga (z którego pochodzę) dwutysięcznym miasteczku Młynary.
Więcej możesz przeczytać w 17/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.