Spotkanie, które odbyło się w Sejmie, trwało ponad godzinę. Fedyszak-Radziejowska oceniła, że było ono informacyjne, a nie konsultacyjne i że chodziło o poznanie poglądów obu stron. Powtórzyła, że krytycznie oceniała tę nowelizację i do dziś swego zdania nie zmieniła.
Komorowski nie wypowiadał się dla mediów po zakończeniu spotkania. Wcześniej zapowiadał, że w czwartek ogłosi decyzję w sprawie nowelizacji, która zmienia zasady wyboru władz IPN i poszerza dostęp do jego akt. Dodawał, że nie ma w stosunku do niej wątpliwości. Zdaniem PiS i współpracowników zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Komorowski powinien uszanować jego wolę i zaskarżyć nowelizację do Trybunału Konstytucyjnego.
W ubiegły wtorek Kolegium IPN ogłosiło konkurs na nowego prezesa Instytutu po śmierci Janusza Kurtyki w katastrofie pod Smoleńskiem. Nowelizacja - która w razie podpisania weszłaby w życie w dwa tygodnie od jej opublikowania - odbiera Kolegium prawo do rozpisania takiego konkursu, choć przewiduje trwanie tego gremium do chwili powołania nowej Rady IPN. Na 11 członków Kolegium, ciała doradczo-kontrolnego prezesa IPN, 10 wybrała koalicja PiS-LPR-Samoobrona lub prezydent Kaczyński.
Dziewięciu członków kolegium było za konkursem, wstrzymał się dotychczasowy szef Kolegium prof. Andrzej Chojnowski, który nie zgadzał się z tym, by rozpisywać go przed zapowiadanym spotkaniem z Komorowskim. Konkurs odbywałby się według obecnych zapisów ustawy o IPN. Według przytaczanych w mediach opinii prawników, gdyby nowelizacja weszła w życie po ogłoszeniu konkursu, byłby on automatycznie unieważniony.
"Jeśli zależy nam na szybkim powołaniu prezesa, to czekanie na nowelizację na pewno ten proces wydłuża, rozpisanie konkursu wedle obowiązującej ustawy ten proces powoływania nowego prezesa przyspiesza, a przecież decyzja należeć będzie i tak do rządzącej koalicji" - tłumaczyła wtedy Fedyszak-Radziejowska. Przedstawiciele IPN przyznawali, że może dojść do pata przy wyborze prezesa.
Po spotkaniu z Komorowskim Fedyszak-Radziejowska powiedziała, że gdyby nowelizacja miała wejść w życie, to procedura wyboru prezesa według zmienionej ustawy trwałaby co najmniej pół roku; według dotychczasowej ustawy mogłoby to trwać dwa miesiące. "Ale jak będzie, państwo przekonacie się jutro" - dodała.
Według Chojnowskiego, skoro wniesiono tzw. małą nowelizację ustawy (regulującą, że w przypadku śmierci prezesa IPN marszałek Sejmu wyznacza p.o. prezesa spośród wiceprezesów IPN), to można przy tej okazji wprowadzić inne zmiany. Fedyszak-Radziejowska dodała, że w tej nowelizacji marszałek "chce wskazać prezesa i nadać mu te uprawnienia, które stara ustawa wiąże z konkursem".
Gdy w grudniu 2009 r. PO złożyła swój projekt, politycy PO mówili, że "trzeba naprawić tę źle kierowaną przez prezesa Janusza Kurtykę instytucję", bo IPN "zaczął mówić podobnym językiem jak PiS" i mieć "podobną wizję historii". PO zapewniała, że nie chciała odwoływać Kurtyki przed upływem jego kadencji pod koniec 2010 r. Politycy PiS i Kurtyka mówili o próbie "upolitycznienia" Instytutu.
Nowelizacja stanowi, że prezesa powoływać ma zwykłą większością głosów Sejm na wniosek Rady IPN (według dzisiejszej ustawy prezesa powołuje Sejm większością 3/5 głosów na wniosek Kolegium IPN). By rozpisać konkurs na prezesa, Rada musiałaby najpierw powstać, a procedura jej wyboru jest skomplikowana i może zająć dużo czasu.
Kandydatów do Rady IPN wskazywałoby Zgromadzenie Elektorów, wyłaniane przez renomowane uczelnie oraz Instytuty Historii i Studiów Politycznych PAN. Spośród tych kandydatów członków Rady wybierałby Sejm (pięciu z 10 kandydatów) i Senat (dwóch z czterech). Prezydent RP wybierałby dwóch członków spośród zgłoszonych mu przez krajowe rady sądownictwa i prokuratury. Główny problem jest to, że według nowelizacji pierwsze posiedzenie Rady ma zwołać prezes IPN. Tymczasowo IPN kieruje wiceprezes Franciszek Gryciuk.
Zgodnie z nowelą, Rada IPN ma ustalać priorytetowe tematy badawcze i rekomendować kierunki działań IPN; opiniować powoływanie i odwoływanie szefów pionów IPN. Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów.
Nowelizacja zachowuje generalną zasadę, że każdy obywatel ma dostęp tylko do swojej teczki (co jest prawem od 1999 r.). IPN ma dawać obywatelowi oryginały akt służb specjalnych PRL na jego temat (chyba, że byłyby w złym stanie - wtedy byłyby to kopie) i bez anonimizacji jakichkolwiek danych osobowych. Agenci i oficerowie służb PRL mogliby dostawać kopie wszelkich dokumentów tajnych służb PRL na swój temat.
Wykreślono zapis o odmowie udostępniania akt służb PRL osobom, których służby te traktowały jako "tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji". Osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN (a nie była oficerem lub agentem służb PRL), może zastrzec, że nie będą udostępniane informacje ujawniające jej pochodzenie etniczne lub rasowe, przekonania religijne, przynależność wyznaniową oraz dane o stanie zdrowia, życiu seksualnym i stanie majątkowym. Zapisano, że IPN udostępnia w 7 dni dokumenty, których sygnatury są znane, a ich odnalezienie nie wymaga kwerend. Do końca 2012 r. IPN miałby opublikować inwentarz archiwalny.
PAP, mm