- Mam podstawy - ale takie są w Polsce przepisy, że nie mogę głośno o tym mówić - żeby uznać, że w trakcie sekcji przeprowadzonej w Smoleńsku nie wszystkie części ciała, które tam były, należały do prezydenta Rzeczypospolitej - powiedział prezes PiS. Jak dodał, "z całą pewnością prezydent nie był generałem i nie nosił generalskich mundurów; to jest poza jakąkolwiek wątpliwością". Dotychczas ani Kaczyński ani córka zmarłego prezydenta Marta nie podjęli decyzji w sprawie ewentualnej ekshumacji ciała Lecha Kaczyńskiego.
Prokuratura: nie ma wątpliwości
Naczelna Prokuratura Wojskowa w czwartek poinformowała, że nieprawdziwa jest informacja podawana przez niektóre media, jakoby prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej podejrzewała, że w krypcie na Wawelu pochowano szczątki innych osób niż prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz jego małżonki Marii. "Z materiałów śledztwa wynika, iż w krypcie na Wawelu zostali pochowani Lech Kaczyński oraz jego małżonka. Prowadząca postępowanie Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, w oparciu o zgromadzony dotychczas materiał dowodowy, nie ma w tym zakresie żadnych wątpliwości. Pojawienie się w przestrzeni medialnej tego typu informacji jest zdumiewające, nie oparte na żadnym obiektywnym dowodzie procesowym" - napisała w komunikacie prokuratura.
"Komu strach zalał mózg?"
Kaczyński był też pytany - w związku z poniedziałkowym artykułem w gazecie "Komsomolskaja Prawda" - czy czuje, że miał wpływ na to, jak premier Donald Tusk skomentował wstępny projekt raportu MAK w sprawie katastrofy smoleńskiej. - W kabarecie można wszystko. Można mówić także, że premier Tusk robi to, co robi, ze strachu przede mną - odparł prezes PiS.
- Sądzę, że premier Tusk zobaczył, że po prostu brnie w taką kompromitację, która może go bardzo ciężko kosztować. A to, że myśmy nie ulegli terrorowi, także terrorowi medialnemu, i broniliśmy podstawowych zasad przyzwoitości, godności narodowej i honoru, na pewno miało tutaj pewne znaczenie - powiedział prezes PiS. - Przypomnę, o nas mówiono, żeśmy zwariowali. Przyczyną tych diagnoz było to, że zajmowaliśmy się Smoleńskiem. Kto miał rację? Kto tutaj zwariował a może komu strach zalał oczy i mózg? - pytał Kaczyński.
Jak powiedział, chciałby, aby "polska opinia publiczna zadała sobie to pytanie: komu w Polsce strach i marne kalkulacje polityczne spod najgorszych znaków polskiej historii wyłączyły myślenie". - Kto doprowadził do tego, że tego rodzaju działania jak te, które miały miejsce w sprawie katastrofy smoleńskiej były podejmowane; były następnie bronione także przez ogromną część mediów - pytał lider PiS. Podkreślił, że postawa Prawa i Sprawiedliwości w sprawie katastrofy smoleńskiej była zawsze "zgodna z elementarnymi postawami przyzwoitości, moralności i polskiego interesu narodowego".
zew, PAP