Według prezydenta trzeba się liczyć z tym, że w najbliższym czasie zostanie opublikowany raport na temat katastrofy smoleńskiej strony rosyjskiej i jednocześnie aneks do niego z uwagami strony polskiej. - Jest pytanie, czy na końcu będą te uwagi uwzględnione przez autorów dokumentu rosyjskiej, albo w jakim zakresie - dodał. Komorowski przypomniał, że jednocześnie polska prokuratora prowadzi śledztwo ws. katastrofy. - Podobnie zakończy się to śledztwo stanowiskiem polskiej strony w tej samej kwestii. Opinia publiczna polska, rosyjska, światowa będzie mogła porównać oba dokumenty - zaznaczył.
Zdaniem prezydenta rok 2011 upłynie pod "ciężarem wspomnienia katastrofy smoleńskiej". - Będzie rocznica. Mam umowę z panem prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, że wspólnie zorganizujemy trwałe upamiętnienie tam na miejscu katastrofy smoleńskiej. Będzie na pewno kolejna pielgrzymka rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, już może nawet nie tylko z żonami prezydentów Polski i Rosji, ale być może i z prezydentami - wyjaśniał. Dodał, że mimo tych uroczystości "dla zdrowia narodu trzeba się koncentrować na bieżących zadaniach, nie zapominając o dramacie". - Na pewno będzie próba instrumentalizacji tej pamięci, i tego dramatu, przez wykorzystanie go do rozgrywki politycznej w czasie kampanii parlamentarnej. Ale nie wydaje mi się, żeby to była sprawa, która mogłaby zadecydować, na kogo Polacy zagłosują - zaznaczył.
Prezydent przyznał, że 10 kwietnia "zmienił wiele w jego życiu". - Ale szczerze mówiąc staram się nie wracać pamięcią zbyt często do tego strasznego, czarnego dnia, tylko raczej wracam pamięcią do tego wszystkiego, co świadczyło o tym, że państwo polskie sobie potrafiło w tym szczególnie trudnym momencie poradzić - zaznaczył. Prezydent przyznał też, że w czasie kampanii prezydenckiej po katastrofie smoleńskiej rozważał możliwość rezygnacji z kandydowania. - Był taki moment, w którym myślałem, że może będzie trzeba zrezygnować z kandydowania do urzędu prezydenta, skoro pełnię obowiązki głowy państwa po katastrofie smoleńskiej. Tyle, że zawsze gdzieś staje pytanie - no dobrze, wypełniam swoje obowiązki, państwo polskie funkcjonuje, łącze funkcję prezydenta i marszałka Sejmu, nie kandyduję i co dalej. Kto weźmie odpowiedzialność za państwo. Tak że ten moment wahania był dosyć krótki - zaznaczył.PAP, arb, TVP.Info