Pełny tekst wystąpienia Donalda Tuska
"Nie" dla zimnej wojny z Rosją
Premier wyjaśnił posłom, że w ostatnich miesiącach zadaniem rządu było równoczesne prowadzenie dochodzenia w sprawie katastrofy smoleńskiej i niedopuszczenie do narażenia na szwank polskiej pozycji międzynarodowej. - Czy na pewno katastrofa smoleńska, na życzenie niektórych polskich polityków, miała być też wstępem do zimnej wojny z Rosją, czy na pewno miało tak być. Mam odwagę odpowiedzieć jednoznacznie - nie - powiedział premier.
Szef rządu zaznaczył, że "wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej nie może być pretekstem do politycznej awantury tych, którzy wokół katastrofy smoleńskiej głównie awanturą się zajmują". - W interesie Polski było, aby rząd nie dał się wciągnąć w taką logikę. I nie dał się wciągnąć - dodał.
Zgodnie z racją stanu
Premier podkreślił, że od pierwszych chwil po katastrofie polski rząd musiał "w trybie natychmiastowym podejmować decyzje, które dawały możliwość wygrania prawdy o katastrofie". - Od pierwszych godzin rzeczą kluczową było zastosowanie takich procedur i metod działania, które pozwolą natychmiast przystąpić do kompletowania informacji, dokumentacji, dowodów, poszlak, tak aby osiągnięcie maksimum wiedzy, zdobycie prawdy na temat okoliczności i przyczyn katastrofy było możliwe - zaznaczył premier.
Drugim zadaniem według słów premiera było to, "jak prowadzić te sprawy, mając na uwadze interes polski, polską rację stanu". - Żeby konsekwentnie działać na rzecz polskiego bezpieczeństwa, a więc wygrać prawdę i jednocześnie wygrać pokój - to co dla Polski tak bezcenne, również ze względu na sąsiedztwo, w jakim przyszło nam żyć - podkreślił szef rządu.Działać skutecznie
Premier Donald Tusk podkreślił, że najważniejszym zadaniem jego rządu było maksymalne zabezpieczenie skuteczności działania w celu udokumentowania całej prawdy o katastrofie smoleńskiej. Premier pytał, jaki jest cel tych, którzy podważają działania rządu. - Wiedzieliśmy dobrze, dziś wiemy równie dobrze co wtedy, że partner, z jakim przyjdzie nam współpracować w wyjaśnianiu okoliczności i przyczyny katastrofy, jest ciągle tym samym partnerem, jakiego znamy z historii. I mówię o tym ani w złym, ani w dobrym tego słowa znaczeniu - powiedział Tusk. - Mówię o tym, że tylko ktoś naiwny mógłby sądzić, że do zastosowania są jakieś nadzwyczajne procedury, zgodnie z którymi Rosja stawiana przez niektórych polityków w roli sprawcy, w roli wręcz zamachowca, równocześnie wysłucha wszystkich sugestii, oczekiwań i żądań tych polityków, którzy w tym samym czasie formułują tego typu oskarżenia - mówił premier.
Tusk zaznaczył, że "skompletowanie materiałów przez polskich ekspertów, urzędników, funkcjonariuszy, którzy od pierwszych godzin uczestniczyli w wygrywaniu tej prawdy o Smoleńsku, przyniosło efekty, które umożliwiają dziś polskiej komisji skompletować raport, być może niewygodny, ale prezentujący tę bogatą, skomplikowaną, dramatyczną prawdę o przyczynach i okolicznościach katastrofy".
Zdaniem premiera zgromadzona i opracowana przez stronę polską dokumentacja dotycząca katastrofy smoleńskiej, w porównaniu z wersją raportu zaprezentowaną przez Rosjan, "pokazuje bogatszą i pełniejszą prawdę o okolicznościach i przyczynach" katastrofy. - Dzisiaj mamy do dyspozycji dwa materiały, które w wielu punktach, miejscach, są zbieżne, ale kiedy porównamy to, co polska strona zdołała udokumentować z rosyjskim wariantem, z rosyjską wersją raportu, widać wyraźnie, że ta polska dokumentacja pokazuje bogatszą i pełniejszą prawdę o okolicznościach i przyczynach - powiedział Tusk.
"Prawda może być niewygodna"- Po materiale, jaki udało się skompletować mogę powiedzieć, że niezależnie od tego, ile to będzie kogo kosztowało, rząd polski zadbał o to, żeby prawda była kompletna i widzimy dzisiaj, że jest niewygodna - powiedział premier. Według Tuska, okoliczności katastrofy TU-154M pokazują "kompleks przyczyn". - Być może dla kogoś byłoby wygodne, żeby poprzestać na konkluzji, że samolot spadł, bo pomylili się piloci, którzy działali w atmosferze nacisku związanego z polityczną potrzebą głównego pasażera. Tak, pojawiały się takie sugestie, że to wyczerpuje problem. Chcę powiedzieć, że nie ma wątpliwości, że są to istotne okoliczności i przyczyny katastrofy, ale działaliśmy, żeby przez sekundę nie było wątpliwości, że nam nie wystarczy część prawdy, nawet gdyby ktoś mógł uznać, że jest ona wygodna - mówił premier.
- Wszystkie działania, jakie podejmowaliśmy, w tym zastosowanie tych, a nie innych narzędzi umocowanych w przepisach międzynarodowych, służyły temu, aby skompletować prawdę, chociaż mieliśmy świadomość, że taka prawda musi być niewygodna i dla Rosjan, i dla Polski, także dla tych w Polsce, którzy dzisiaj najgłośniej krzyczą - powiedział Tusk.
Polski raport w lutym?
Premier poinformował, że liczy na to, iż "do końca lutego poznamy wyniki prac polskiej komisji badającej okoliczności i przyczyny katastrofy smoleńskiej". - Jeśli potrwa to trochę dłużej, to proszę o wyrozumiałość, ale na pewno nie będzie to wyraźnie później - powiedział Tusk. - Nie będzie dla nikogo wygodnej prawdy. Będzie taka prawda, jaką udokumentują prace naszej komisji - zapewnił premier.Tusk podkreślił, że strategia, jaką przyjął nasz rząd - w tym zastosowanie konwencji chicagowskiej - dała "szczególnie w pierwszych tygodniach możliwość pełnego lub prawie pełnego dostępu do wszystkich materiałów, które nas interesowały". - To dzięki temu była możliwa szybka reakcja, pokazująca, że nasze uwagi do rosyjskiej wersji raportu mają uzasadnienie w dokumentach. Czy uzyskaliśmy maksimum? Na pewno dużo większą satysfakcję miałbym i ja, i wszyscy pracujący przy tej sprawie, gdyby ustalenia, jakie wypływają z dokumentacji były także ustaleniami uznawanymi przez stronę rosyjską. Czy mamy na to wpływ? Tak, ograniczony, ale mamy. Czyli zgromadzenie i zaprezentowanie kompletnej wersji tego, co się zdarzyło feralnego 10 kwietnia. I zrobimy to - powiedział premier.
"Nie wszyscy chcieli prawdy"
Mimo starań rządu, zdaniem premiera, już od pierwszych godzin po katastrofie smoleńskiej potęgowało się wrażenie, iż "nie wszyscy byli zainteresowani pełną prawdą" o tym, co stało się 10 kwietnia. - Nie wszyscy byli zainteresowani pełną prawdą o katastrofie i dalece nie wszyscy byli zainteresowani tym, aby katastrofa smoleńska nie przerodziła się także w katastrofę w relacjach pomiędzy Polską a jej sąsiadami, w tym z Federacją Rosyjską - mówił szef rządu.
Tusk podkreślił, że mimo tego co Polacy przeżywali po 10 kwietnia, "mimo tej straty, także okrutnej w sensie arytmetycznym", rząd miał obowiązek "dbania o to, aby w Polsce nie doszło do wstrząsu naszej demokracji, aby państwo polskie przetrwało ten krytyczny i najtrudniejszy moment, bez zbędnego szwanku". - By utrzymać sprawność państwa i gotowość państwowych służb do działania, by realizować najważniejsze cele - podkreślił Tusk.
Prawda lepsza niż wojnaPremier zaznaczył, że "dla Polski lepiej znać prawdę i nie mieć wojny, niż nie znać prawdy i mieć wojnę". Podkreślił, że kluczowym pytaniem jest to, czy zadaniem polskiego państwa po 10 kwietnia było "zademonstrować to, że Rosja jest złym partnerem, czy stosować w sposób przemyślany narzędzia i instrumenty dostępne, zakorzenione w prawie międzynarodowym, po to by uzyskać możliwie kompletny obraz zdarzeń".
W ocenie premiera "ci wszyscy, którzy od 10 kwietnia do dzisiaj stabilizują państwo polskie, mają prawo do gorzkiej, ale jednak satysfakcji". Zaznaczył, że "przygniatająca większość Polaków oczekiwała od władz państwa skutecznego dbania o nie mimo bardzo krytycznych okoliczności". Z kolei niektórzy - przekonywał premier - marzyli jednak "o takim rezultacie, że katastrofa smoleńska trwa wciąż". Liczyli - mówił - że stanie się ona kluczem do "radykalnej zmiany politycznej". - Tu rozbieżność interesów była bardzo dramatyczna, bo w naszej ocenie trzeba było zrobić wszystko, by ta katastrofa nie miała więcej negatywnych skutków - mówił Tusk.
Alternatywą - oskarżenie Rosji?- Dziś, kiedy wysłuchuję niektórych polityków opozycji, zastanawiam się, czy naprawdę wierzą w to, co mówią, że alternatywnym dla działania, jakie podjęliśmy, mogło być działanie polegające na tym, że któryś z polskich polityków mówi: "jesteście winni śmierci naszego prezydenta, zorganizowaliście zamach, w związku z tym łaskawie zgódźcie się na to, że my przejmiemy wszystkie elementy dochodzenia nad tą sprawą po to, by udowodnić, że jesteście zamachowcami" - mówił Tusk. - Czy naprawdę ci, którzy formułują te absurdalne tezy wierzą w to, że to była alternatywna bezpieczna z punktu widzenia tych dwóch celów - dojścia do prawy i zachowania silnej pozycji dla Polski, czy to była rzeczywista alternatywa? Czy naprawdę nieustanne podważanie tego, co robi polski rząd, przez niektórych polityków opozycji ma na celu zbliżenie nas do pełnej prawdy do katastrofy smoleńskiej, czy dopadnięcie przeciwnika politycznego? - pytał szef rządu. - Jaki jest prawdziwy cel tych, którzy od pierwszych godzin po katastrofie robią wszystko, aby także w relacjach z tym trudnym i wymagającym partnerem, który w procesie wyjaśniania katastrofy może mieć rozbieżne interesy, żeby podważać pozycję polskiego rządu? - kontynuował premier.
- Czy na pewno jest tak, że ci, którzy wtedy i dziś potrafią artykułować pod adresem polskiego rządu, który jest w tym procesie wyjaśniania i zdobywania prawdy o katastrofie, potrafią formułować najbardziej drastyczne, radykalne i niesprawiedliwe oceny, czy naprawdę wierzą w to, że to oznacza większą skuteczność państwa polskiego w tym trudnym procesie dochodzenia do prawdy? - pytał Tusk.
"Pochodnie nie oświetlą prawdy"- Prawdy o katastrofie smoleńskiej skutecznie nie oświetlą pochodnie maszerujących po Krakowskim Przedmieściu, do prawdy o Smoleńsku przybliżają nas wysiłki dziesiątek polskich przedstawicieli - podsumował swoje wystąpienie premier. Tusk ostrzegł, że "pochodnie mogą raczej coś podpalić niż oświetlić", nawiązując do marszy pamięci organizowanych w Warszawie 10 dnia każdego miesiąca.
W ocenie szefa rządu, zadaniem Polski "jest wyjść z tego okrutnego wirażu wspólnie, nie podzieleni, jak to było w ostatnich miesiącach". - Wokół prawdy, którą polska strona tak czy inaczej ustali, nawet jeśli nie wszyscy będą nam w tym pomagać - dodał premier. Premier podkreślił, że zadaniem polskiego rządu, na którym "spoczywa większa odpowiedzialność niż na tych, którzy krzyczą każdego prawie dnia, co im ślina na język przyniesie", jest "wyprowadzić z rozdroża" relacje polsko-rosyjskie, a "nie szukać argumentów na rzecz narastającego konfliktu".
PAP, arb