W jego opinii, zapewnienia francuskiego rządu o bezpieczeństwie rodzimych elektrowni jądrowych najnowszej generacji, tzw. EPR, nie są w pełni wiarygodne. - Technicy japońscy twierdzili, że ich elektrownie są odporne na wszelkie wstrząsy sejsmiczne. Nie przewidzieli jednak jednoczesnej fali tsunami! Główne niebezpieczeństwo to nagromadzenie się różnych rodzajów ryzyka - uważa Cohn-Bendit.
W przeciwieństwie do Zielonych główna siła opozycyjna we Francji, Partia Socjalistyczna (PS), nie poparła pomysłu referendum w sprawie przyszłości energetyki jądrowej. Rzecznik tej partii Benoit Hamon przypomniał, że PS nie jest "przychylna obecnie porzuceniu energetyki jądrowej", ale opowiada się za rozwojem odnawialnych źródeł energii. Szefowa socjalistów Martine Aubry zażądała od rządu przeprowadzenia przeglądu istniejących reaktorów jądrowych, zwłaszcza tych najstarszych.
Według radia Europe 1, w poniedziałek prezydent Nicolas Sarkozy podkreślił na zamkniętym zebraniu działaczy swojej partii UMP, że "nie ma mowy o odejściu od energetyki jądrowej". Twierdził też, jak podało to samo źródło, że używane obecnie reaktory jądrowe trzeciej generacji EPR są "najbardziej bezpieczne" na świecie. Prezydent miał nawet powiedzieć, że nowo budowane nad Sekwaną elektrownie "są odporne na wszystkie pociski rakietowe" i że "nawet gdyby w centralę uderzył Boeing 747, reaktor wytrzymałby uderzenie dzięki ochronie podwójnej skorupy".
Zaraz po początku katastrofy w Japonii, minister przemysłu Eric Besson zapewnił, że "wszystkie francuskie siłownie zbudowano przy uwzględnieniu zagrożeń sejsmicznych i niebezpieczeństwa powodzi". Francja należy do światowych potęg w dziedzinie energetyki jądrowej. Istnieje tam obecnie 58 elektrowni atomowych, które zaspokajają 80 proc. krajowego zapotrzebowania na energię. Średnio liczą one sobie 25 lat.
zew, PAP