Wraca do kina po latach nieobecności i obiecuje, że nie będzie już kręcił pokoleniowych manifestów. Czy powinniśmy mu wierzyć?
Młody zdolny, wielka nadzieja – pisano o Przemysławie Wojcieszku. Początkujący reżyser amator w połowie lat 90. błyskawicznie stał się gwiazdą kina offowego i autorskiego. Kręcił filmy brudne, mocne, buntownicze. Był jednym z nielicznych twórców, którzy opowiadali o pokoleniu wchodzących w dorosłość w latach 90. dwudziestoparolatków. „Zabij ich wszystkich", „Głośniej od bomb” czy „W dół kolorowym wzgórzem” to były filmy, które pokazywały Polskę B, a nawet C, i waliły między oczy. Portretowały mieszkańców małych miast, którzy próbują odnaleźć swoje miejsce w rzeczywistości, lecz nie mają pomysłu na życie. Pozostawiały jednak również nadzieję na lepsze jutro, nie straszyły pesymizmem. Wojcieszek błyskawicznie, mimo braku odpowiedniego wykształcenia, zyskał uznanie nie tylko widzów, ale i środowiska. Andrzej Wajda zaproponował mu napisanie scenariusza do trzeciej części „Człowieka z...”. Co prawda ostatecznie odrzucił tekst, ale na jego podstawie Wojcieszek zrealizował obsypane nagrodami „Doskonałe popołudnie”.
Więcej możesz przeczytać w 12/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.