Kilka miesięcy temu Joanna Kluzik-Rostkowska - całkowicie słusznie - obrażała się na to, że o usunięciu z PiS dowiedziała się z mediów. Teraz ja dowiedziałem się o zakończeniu współpracy z PJN z mediów - ubolewa eurodeputowany Adam Bielan w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Bielan nie zgadza się ze stawianym mu przez szefową PJN zarzutem nielojalności. - Zarzut jest absurdalny. Kompletnie go nie rozumiem - przyznaje.
Bielan podkreśla, że - wbrew zarzutom liderów PJN - nie prowadził żadnych rozmów z politykami PiS o ewentualnym powrocie do tego ugrupowania. - Zaledwie cztery miesiące temu odszedłem z PiS w geście solidarności wobec Joanny Kluzik-Rostkowskiej - przypomina. - Powołując PJN – a jestem jednym z ojców założycieli – mieliśmy stworzyć nową jakość na scenie politycznej: ugrupowanie, gdzie nie będzie tropienia spisków i jednowładztwa. Partię, gdzie będzie możliwa swobodna debata. W ostatnim czasie nie podobało mi się kilka rzeczy w PJN, ale nie pozwalałem sobie na publiczną krytykę - podkreśla. I dodaje, że Kluzik-Rostkowska wydalając go z partii "powieliła to wszystko, co wytykała PiS i Jarosławowi Kaczyńskiemu".
Bielan zapewnia, że został ukarany na podstawie "plotek" ponieważ "od wielu miesięcy nie kontaktował się z żadnym politykiem PiS poza europosłami tej partii". I dodaje, że w ostatnich miesiącach pracował bardzo ciężko na rzecz ugrupowania Kluzik-Rostkowskiej. - PJN jest w bardzo trudnej sytuacji: nie ma pieniędzy budżetowych, struktur, nie ma aparatu sprawdzonego w wyborach. Może to nadrabiać tylko ciężką pracą. Ale przyznaję, że od kilku tygodni nie byłem aktywnym członkiem władz. To wynikało z tego, że miałem inne poglądy na kilka spraw - tłumaczy. Eurodeputowany przyznaje, że PJN ma dziś kłopot ponieważ "PiS i PO mają ciekawszą ofertę: stanowiska, możliwość wpływania na rzeczywistość".
- Nie chcę snuć pesymistycznych wizji, ale jeśli nic się nie zmieni, to biorąc pod uwagę różnicę w zasobach, może być źle - mówi o wyborczych szansach PJN Bielan. - Podczas kampanii wyborczej będzie trudno zwiększyć poparcie. Zostało niewiele czasu na rozpropagowanie tego projektu. Najpierw będzie rocznica katastrofy smoleńskiej, potem beatyfikacja Ojca Świętego, także Wielkanoc, później dwa miesiące wakacji, wreszcie prezydencja Polski, na której skoncentruje się uwaga mediów. Przy tym dwa największe ugrupowania dążą do utrzymania polaryzacji. To znaczy, że PJN nie może funkcjonować bez żadnej strategii - podkreśla. - Ale nie ma co się załamywać, tylko zakasać rękawy i pracować. A nie szukać spisków i kozłów ofiarnych we własnych szeregach - radzi eurodeputowany."Rzeczpospolita", arb