Sunil Abraham, dyrektor Center for Internet and Society, pochwalił działania Chandy’ego, mówiąc, że taka kontrola pozwala sprawdzić nie tylko działania ministra, ale również całej rzeszy jego podwładnych. Według Abrahama, jeszcze lepsze efekty dałyby kamery zainstalowane na posterunkach policji, w agencjach opieki społecznej czy szkołach prawa jazdy. To właśnie w tych miejscach żądanie łapówki za wykonanie choćby najprostszej pracy jest na porządku dziennym.
Działania Chandy’ego zostały poprzedzone kolejnymi skandalami związanymi z korupcją wśród najwyższych polityków w Indiach. Były minister telekomunikacji właśnie odsiaduje wyrok więzienia za podarowanie licencji określonym spółkom telefonicznym, co przyniosło budżetowi państwa straty szacowane na 40 miliardów dolarów.Pomysł z kamerami w gabinetach nie jest nowy. Oommen Chandy, członek obecnie rządzącej Partii Kongresowej, korzystał z takiej formy kontroli już od 2004 roku, jednak po przejęciu władzy przez koalicyjny rząd w Indiach, wszystkie kamery usunięto. Opozycyjna partia komunistyczna nazywa obecne działania Chandy’ego zwykłym chwytem wyborczym.
mk