"Breivik raczej nie miał wspólników"
Początkowo cała uwaga policji norweskiej była skoncentrowana na eksplozji samochodu-pułapki w centrum Oslo, a zamachowiec Anders Behring Breivik zaczął strzelać na wyspie Utoya około półtorej godziny później. Policja przybyła na wyspę około godziny po otrzymaniu zgłoszenia. Inny ojciec, Freddy Lie, którego jedna córka została zabita, a druga raniona na wyspie, powiedział w poniedziałek agencji AFP, że gdy ostrzegł policję o strzelaninie, usłyszał, że "to się dzieje w Oslo".
Antyterroryści się bronią
Zarzuty w sprawie masakry odpierał w środę dowódca norweskich sił antyterrorystycznych. Anders Snortheimsmoen oświadczył, że awaria łodzi jego zespołu nie spowodowała istotnego opóźnienia w dotarciu na wyspę Utoya. Powiedział, że chociaż wytypowana do udziału w akcji łódź szybko się zepsuła, zespół natychmiast przesiadł się do innej, lepszej łodzi. Jak zapewnił, jego zespół dotarł do przystani na wyspie w tym samym czasie co lokalna policja, awaria nie spowodowała więc "zwłoki". Minister sprawiedliwości Norwegii Knut Storberget pochwalił pracę zespołu, podkreślając, że pomogła ona "ograniczyć rozmiar tragedii" na wyspie.
76 osób straciło życie
W piątkowym podwójnym zamachu terrorystycznym śmierć poniosło 76 osób. Na wyspie Utoya, gdzie odbywał się obóz młodzieżówki współrządzącej Partii Pracy, zastrzelonych zostało 68 osób, a osiem poniosło śmierć w ataku bombowym w Oslo.
zew, PAP