Airbus rozbił się przez pilotów i rurki Pitota

Airbus rozbił się przez pilotów i rurki Pitota

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wikipedia) 
Piloci airbusa, który w czerwcu 2009 roku spadł do Atlantyku z 228 osobami na pokładzie, popełnili błędy w pilotażu - podało oficjalnie francuskie Biuro Badań i Analiz (BEA), wskazując zarazem na nieprawidłowe działanie prędkościomierzy samolotu. Rodziny ofiar i linie Air France stanęły w obronie pilotów.
BEA, które zajmuje się wyjaśnianiem wypadków lotniczych, ujawniło trzeci już raport w sprawie katastrofy airbusa lecącego z Rio de Janeiro do Paryża. Wszyscy pasażerowie i załoga tego samolotu zginęli. Oparty na analizie czarnych skrzynek najnowszy raport BEA pozwala na  dokładne odtworzenie ostatnich minut lotu airbusa.

Zaczęło się od rurek Pitota

Dokument potwierdza wcześniejsze ustalenia, że u podłoża katastrofy leżała awaria techniczna, spowodowana zamarznięciem urządzeń służących do pomiaru prędkości w samolocie, tzw. rurek Pitota. Raport wskazuje jednak równocześnie, że załoga samolotu nie zareagowała prawidłowo, w  momencie gdy okazało się, że źle działają prędkościomierze i że maszyna zaczyna spadać.

Według komisji technicznej, piloci bardzo późno zorientowali się, że  maszyna traci gwałtownie wysokość, mimo że dwukrotnie rozbrzmiewał w  kokpicie sygnał alarmowy trwający w sumie około minuty. Rekonstrukcja wydarzeń wskazuje, że spadanie maszyny trwało około 3,5 minuty. Raport po części tłumaczy niewłaściwą reakcję pilotów na problemy techniczne niedostatecznym wyszkoleniem.

Błąd pilota przyspieszył upadek

Raport BEA twierdzi, że w chwili gdy nastąpiła awaria prędkościomierzy zastępujący nieobecnego wtedy w kabinie kapitana inny pilot popełnił błąd manewrowy, gdy próbował zapanować nad samolotem. W  efekcie, według ekspertów lotniczych, przyspieszyło to upadek samolotu. BEA podkreśla też, że gdy samolot zaczął spadać i nie było w kokpicie kapitana, pozostali piloci nie mieli dokładnych instrukcji, jak "podzielić między sobą role" w tej sytuacji.

Air France broni pilotów

W odpowiedzi na piątkowy raport linie lotnicze Air France oraz  rodziny ofiar airbusa wzięły w obronę pilotów samolotu. W specjalnym komunikacie dyrekcja Air France zareagowała na dokument, broniąc "profesjonalizmu" pilotów airbusa. "Nic nie pozwala w tym stadium podważać kompetencji technicznych załogi (tego lotu)" - podkreśliły linie lotnicze.

Rodziny: odpowiedzialnych było więcej

Rodziny ofiar oświadczyły, że piloci nie byli jedynymi odpowiedzialnymi za katastrofę i że oczekują dokładnego wyjaśnienia "technicznych okoliczności" feralnego lotu. Z kolei Airbus, producent samolotu, który uległ tej katastrofie, przyjął piątkowy raport z zadowoleniem, jako "nowy krok ku pełnemu zrozumieniu łańcucha zdarzeń prowadzących do tego tragicznego wydarzenia".

Wszyscy czekają na raport końcowy

Eksperci BEA uprzedzili jeszcze w czwartek, że ten trzeci, ale wciąż nieostateczny raport przyniesie "pierwsze elementy analizy i nowe fakty ustalone na podstawie uzyskanych danych" z czarnych skrzynek, co pozwoli na "wskazanie nieprawidłowości, które doprowadziły do katastrofy, ale  nie na określenie jej przyczyn". Według BEA, trzeba poczekać na raport końcowy, aby można było mówić o  odpowiedzialności za spowodowanie katastrofy airbusa.

Francuskie organy śledcze oskarżyły w marcu linie lotnicze Air France oraz koncern Airbus o "nieumyślne spowodowanie śmierci" w związku z  katastrofą lotniczą z czerwca 2009 roku. Stawką w tej sprawie oprócz ustalenia odpowiedzialności karnej są także ewentualne milionowe odszkodowania dla rodzin ofiar.

zew, PAP