"Urzędnicy premiera zlekceważyli prezydenta Kaczyńskiego. To niesłychana arogancja"

"Urzędnicy premiera zlekceważyli prezydenta Kaczyńskiego. To niesłychana arogancja"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jacek Sasin (fot. WPROST) Źródło: Wprost
Potwierdziło się, że wizyta najważniejszej osoby w państwie została zlekceważona przez urzędników podlegających premierowi - tak Jacek Sasin, były minister w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego skomentował ustalenia raportu Jerzego Millera w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej.
- Po publikacji raportu rysuje się bardzo smutny obraz Polski pokazujący, że wysocy urzędnicy państwowi, podlegający bezpośrednio premierowi Donaldowi Tuskowi zlekceważyli wizytę głowy państwa - ocenił Sasin. Dodał, że jego zdaniem ważnym wnioskiem z raportu Millera jest to, że zapotrzebowanie na lot prezydenta o statusie HEAD 10 kwietnia 2010 r. było zgłoszone przez Kancelarię Prezydenta zgodnie z przepisami. Dodał, że instrukcja HEAD w sposób szczegółowy określa zakres obowiązków poszczególnych podmiotów zaangażowanych w proces organizacji lotu. - Jeżeli rzeczywiście szef kancelarii premiera Tomasz Arabski został prawidłowo poinformowany o wizycie i ją zlekceważył nie przekazując tej informacji innym służbom, m.in. BOR i 36 Specjalnemu Pułkowi Lotnictwa Transportowego, to mamy do czynienia z niesłychaną arogancją, której nie można przemilczeć - podkreślił Sasin.

Wszystko o raporcie Millera na Wprost24

Były urzędnik kancelarii prezydenta zaznaczył, że zachowanie Arabskiego pokazuje, jak służby podlegające Donaldowi Tuskowi "z arogancją" traktowały Lecha Kaczyńskiego. - Skumulowało się to w tej tragicznej wizycie, gdzie m.in. uchybienia w organizacji delegacji doprowadziły do katastrofy - ocenił były minister.

Według Sasina, raport komisji Millera pozostawia wiele wątpliwości, co do przyczyn katastrofy Tu-154M. Tłumaczył, że wynikają one z niepełnego materiału dowodowego, na którym pracowała komisja. - Komisja stwierdzając z całą stanowczością, że samolot był sprawny oraz to, że nie doszło na jego pokładzie do żadnej awarii oparła swoje wnioski bez m.in. zbadania wraku samolotu, który jest kluczowym dowodem przy każdej katastrofie lotniczej. Jest to po prostu dziwne - stwierdził Sasin.

Sasin wskazał także na rozbieżności pomiędzy raportem, a wnioskami Naczelnej Prokuratury Wojskowej, która stwierdziła, że rejestratory samolotu przestały działać na ok. 1,5 do 2 sekund przed zderzeniem z ziemią. - Prokuratura wskazała, że na 1,5 sekundy przed katastrofą przestało działać zasilanie w samolocie, co mogłoby być bezpośrednią przyczyną katastrofy. Tutaj pan minister Miller twierdzi, że samolot do chwili rozbicia się i uderzenia w ziemię był sprawny. Skąd ta rozbieżność? - pytał były prezydencki minister.

Sasin pochwalił tę część raportu, która mówi o "bezspornej" winie strony rosyjskiej, w tym głównie rosyjskich kontrolerów. - Do tej katastrofy pewnie by nie doszło, gdyby te błędy pilotów, które zostały przedstawione w raporcie były korygowane przez wierzę kontrolną, która niestety utwierdzała polskich pilotów, że są na prawidłowiej ścieżce i na kursie - zaznaczył.

PAP, arb