- Należy pochwalić pracę komisji Millera, że dysponując takimi materiałami wykonała taką pracę. Na pewno jej członkowie starali się bardzo rzetelnie przedstawić swoją wersję, jednak ich badania miały ograniczenia metodologiczne i dowodowe. Właśnie z tego powodu, z całą pewnością nie jest to wyczerpujące wyjaśnienie przyczyn katastrofy - skomentował ustalenia komisji Millera adwokat. Rogalski dodał, że w dokumencie przygotowanym przez polską komisję zabrakło mu "nazwisk osób odpowiedzialnych za konkretne zaniechania - tak po stronie polskiej, jak i rosyjskiej". - Jako osoba reprezentująca jedną ze stron uważam, że te nazwiska powinny być wymienione, tego oczekuje społeczeństwo. Brakowało też wyraźnego zaznaczenia, że strona rosyjska nie współpracowała, a utrudniała postępowanie. Mataczyła, a być może nawet preparowała materiał dowodowy - podkreślił.
Wszystko o raporcie Millera we Wprost24
- Uważam, że mieliśmy do czynienia z pewnym brakiem proporcji w badaniu okoliczności przyczyn zdarzenia z 10 kwietnia. Mieliśmy przecież do czynienia z wprowadzaniem pilotów w błąd. Podawana była na przykład zła prognoza pogody. Mieliśmy dodatkowo do czynienia z pewnymi matactwami, jak np. brak przekazania pełnej dokumentacji, brak pozwolenia polskim ekspertom na badanie samego wraku na miejscu zdarzenia. Stąd też trudno o tym raporcie powiedzieć inaczej, niż o "wersji" wydarzeń. Kwestią rozważań jest to, czy kontrolerzy wprowadzali polską załogę w błąd umyślnie, czy też było to działanie wynikające z niedbalstwa. To samo dotyczy nieprawidłowości podczas sekcji zwłok ofiar - czy były to tylko zaniedbania, czy preparowanie dowodów? - mówił o błędach Rosjan Rogalski.
Rogalski ocenił, że raport Millera nie jest "polską odpowiedzią na raport MAK". - Brak tu wyraźnego wykazania działań strony rosyjskiej, które doprowadziły do wydarzenia z 10 kwietnia. Na podstawie materiałów, zgromadzonych przez polską prokuraturę wojskową uważam, że współodpowiedzialność strony rosyjskiej za katastrofę jest bardzo duża - zapewnił.
PAP, arb