Niespodzianki nie było. Grabarczyk zostaje
Szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz powiedział po głosowaniu, że wniosek o odwołanie ministra infrastruktury był jedynie polityczną grą ze strony PiS i miał charakter "czysto wyborczy". - Wiadomo było, że to się tak skończy i że ten wniosek nie znajdzie większości w parlamencie - podkreślił Tomczykiewicz. Podobne zdanie wyraził szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. - Przecież tu nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale by gonić go. Na kilka tygodni przed wyborami nikt nie odwołuje w normalnym państwie ministra. A ponieważ Polska jest normalnym państwem, więc stało się tak, jak w innych krajach i cieszę się z tego - zaznaczył Żelichowski.
Krytycznie podchodzą do pozostawienia ministra Grabarczyka na stanowisku posłowie opozycyjni. Zdaniem szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka, Grabarczyk jest "fatalnym ministrem". - Po raz pierwszy w historii (minister Grabarczyk) dysponuje olbrzymią kwotą pieniędzy na inwestycje i te inwestycje nie są wykonywane tak, jak byśmy sobie tego życzyli - uważa Błaszczak. - Szkoda, że większość rządząca trzyma się kurczowo stołków - powiedział. Według Błaszczaka, nieobecność na głosowaniu nad wotum nieufności premiera Donalda Tuska świadczy o tym, że gdyby po wyborach dalej rządziła PO, Grabarczyk nie będzie ministrem.
Szef sztabu wyborczego SLD Stanisław Wziątek powiedział, że wynik głosowania nad wotum nieufności dla Grabarczyka był spodziewany. - Szkoda, że premier nie zauważa słabości, które występują w jego rządzie. Być może zmiana kierownictwa w tym resorcie spowodowałaby szybsze eliminowanie problemów - podkreślił. Wyraził nadzieję, że jeśli PO wygra wybory, w nowej kadencji Grabarczyk nie będzie już pełnił funkcji ministra w resorcie infrastruktury.
pap, ps