Penkalski jest dziś jednym z najbliższych współpracowników Janusza Palikota. Działa w Ruchu, bo – jak mówi – chce budować obywatelskie i przyjazne państwo. Mój brak wyroku może go dziwić – sam spędził w zakładzie karnym dwa lata i trzy miesiące. Z jego więziennej kartoteki wynika, że był skazywany trzykrotnie. Po raz pierwszy za to, że „wspólnie i w porozumieniu pobił człowieka kijem bejsbolowym i uderzał go nogami po całym ciele". Po raz drugi za „grożenie świadkowi w celu zmiany zeznań". I ostatni raz za „pobicie i grożenie bronią w celu wymuszenia rozporządzenia mieniem w wysokości 3 tys. zł". Z więzienia wyszedł w marcu 2003 r.
Jego wyroki są dziś zatarte, więc grzecznie pytam, czy zgadza się na publikację nazwiska. – Tak. Na fotę na okładce też – odpowiada szybko. Janusz Palikot (Penkalski prosi o zdjęcie razem z nim) pewnie też nie miałby nic przeciwko wspólnej sesji. – Ja też siedziałem w więzieniu w stanie wojennym, a Kluska siedział za sprawą urzędu skarbowego. W Polsce trudno być przyzwoitym człowiekiem i nie zaliczyć pudła! – wyjaśnia nam Palikot.Więcej o Wojciechu Penkalskim, a także o transseksualistce Annie Gordzkiej (nr 1 RPP w Krakowie), Romanie Kotlińskim (założycielu antyklerykalnego pisma "Fakty i Mity") oraz o zagmatwanej sytuacji finansowej Ruchu Poparcia Palikota, czytaj w najnowszym, poniedziałkowym numerze tygodnika "Wprost"