1 listopada samolot PLL LOT Boeing 767 wylądował awaryjnie na warszawskim lotnisku. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi; nikt nie został ranny. Uszkodzony samolot zablokował obydwa pasy startowe lotniska. Maszyna ma zostać podniesiona z płyty lotniska i przetransportowana do bazy technicznej LOT-u.
Dyrektor Biura Bezpieczeństwa Operacji Lotniczych lotniska im. Chopina Andrzej Ilków poinformował, że uszkodzenia drogi startowej po awaryjnym lądowaniu są bardzo małe i będzie można je usunąć w krótkim czasie. Na razie samoloty, które miały lądować na warszawskim lotnisku, przyjmują porty m.in. w Krakowie, Poznaniu i Łodzi.
- Problemem jest podniesienie samolotu. Kiedy rozpoczniemy procedurę usuwania samolotu – a chcemy to uczynić jak najszybciej – to nie po to, aby go przesunąć, ale usunąć z pasa startowego, do miejsca wskazanego przez PLL LOT, do którego należy samolot - powiedział rzecznik portu Przemysław Przybylski. Pytany o wstępne straty wynikające z awaryjnego lądowania powiedział, że nawierzchnia pasa startowego ma niewielkie uszkodzenia. - Sprawdzaliśmy stan nawierzchni, nie ma wielkich uszkodzeń, są zarysowania, ponieważ samolot lądował "na brzuchu". Uszkodzeniu uległo kilkanaście lamp oświetleniowych osi pasa startowego, ale one zostaną naprawione, jak tylko samolot zostanie usunięty - powiedział rzecznik.
zew, PAP