WIKTOR BATER: Była pani u syna tydzień temu. Często się widujecie?
MARINA CHODORKOWSKA: Widzimy się co dwa miesiące. Do Segierza jedzie się ponad 20 godzin pociągiem. Wpuszczają nas do niego dwójkami. Ja mogę rozmawiać z nim przez cztery godziny, wyłącznie przez telefon, dzieli nas szyba. Rozmawiamy w kabince z dwoma krzesłami, przybitymi do podłogi. Jest tylko jedna słuchawka, więc kiedy ja rozmawiam z synem, mąż nie może, potem się zamieniamy. Rozmowa jest kontrolowana, nie o wszystkim udaje się porozmawiać.
W Karelii warunki są lepsze niż w Krasnokamieńsku, gdzie był poprzednio? Mówiła pani, że tam warunki, w jakich się spotykaliście, były przerażające.
MC: Jest znacznie gorzej. W Krasnokamieńsku mieliśmy na spotkania dwa pokoiki: gościnny i sypialnię. Był tapczan, dwa fotele, w sypialni wielkie łoże, kuchnia, dwie toalety. W Segierzu jest tylko ciasny pokój. Współwięźniowie przymocowali do tapczanu Miszy dodatkowe deski, żeby zwiększyć powierzchnię do spania. Adwokaci wożą dzieci do taty na widzenie, Michaił może w tym pokoiku spędzić z żoną jedną noc. Kiedy żona Michaiła wróciła do hotelu, od razu musiała wziąć prysznic. To najwięcej mówi o warunkach, jakie tam panują.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.