Czytaj więcej na Wprost.pl:
Oświadczenie płk. Mikołaja Przybyła
Szef MSW po próbie samobójczej: będziemy działać szybko i rzetelnie
Dramat w Poznaniu. Prokurator wojskowy strzelił sobie w głowę
Manipulacji nie było
- Nikt mną nie manipulował, przy pisaniu tekstów posługuję się własnym rozumem i wiedzą. Rozumiem, że prok. Przybył sugerował, że to była akcja cywilnej prokuratury przeciwko wojskowej w celu likwidacji tej ostatniej. Nie byłam przedmiotem tego rodzaju manipulacji, choć od lat znałam argumenty za likwidacją prokuratury wojskowej - powiedziała Siedlecka. Podkreśliła, że jedynym powodem, dla którego pisała o sprawie, była "twarda wiedza prawna", że pozyskiwanie, bez zgody sądu treści wiadomości, np. esemesów lub emaili, jest nielegalne. - Jest mi strasznie przykro, że tak się stało. To jest ryzyko zawodowe zarówno prokuratora, jak i dziennikarza, tzn. ryzyko, że ja pisząc spowodowałam taki stan psychiki u kogoś - urzędnika czy funkcjonariusza, że cierpiał, że się wystraszył, czy poczuł się zaatakowany - powiedziała Siedlecka. - Gdybym pisała nieprawdę, to czułabym się winna. W tej chwili jest mi po prostu bardzo przykro i smutno, ale winna się nie czuję, bo wykonuję swoje obowiązki - podkreśliła dziennikarka "Gazety Wyborczej".
"Napisałem prawdę, ale czuję się winny"
Nieco inaczej do sprawy podchodzi Czuchnowski. - Napisałem prawdę, ale czuję się winny - powiedział. - Nie każda prawda warta jest ludzkiego życia - dodał. Podkreślił, że jest w szoku i nie jest w stanie dyskutować o sprawie. - Nie jestem w stanie po prostu zrozumieć, dlaczego płk Przybył zdecydował się na tak dramatyczny czyn w konfrontacji ze sprawą, która powinna być kwestią polemiki. Podejrzewam, że musiały stać za tym jeszcze inne względy niż tylko krytyka prasowa i zagrożenie rozwiązaniem prokuratury wojskowej - ocenił Czuchnowski.
pap, ps