Były polski akredytowany przy MAK oświadczył, że nie zna wyników ekspertyz biegłych z Krakowa, ale wierzy, że "właściwie odczytali oni słowa z kokpitu, bo ucho ludzkie jest zawodne". Przypomniał, że podstawą wcześniejszego uznania, że słowa w kokpicie wypowiadał Błasik, było rozpoznanie w 2010 r. w Moskwie jego głosu przez znajomego generała. Klich dodał, że krakowscy eksperci dokonywali analizy na komputerach, a "wtedy trudno o pomyłkę".
"Nie ma podstaw by wznowić pracę komisji"
Klich podkreślił, że wiele razy zwracał uwagę, iż z definitywnym przypisywaniem słów określonym osobom powinno się poczekać do ostatecznego odczytu nagrań. Jego zdaniem, na podstawie tego, co napisała "Rz", nie ma podstaw, by wznowić badanie katastrofy przez polską państwową komisję. Klich zapewnił, że mimo tego, co napisała "Rzeczpospolita", jest przekonany, iż na kilka minut przed katastrofą generał Błasik był w kokpicie tupolewa.
Czytaj więcej na Wprost.pl:
Edmund Klich dla Wprost.pl: przeproszę żonę Błasika, jeśli Rosjanie nie mówili prawdy
Błasika nie było w kokpicie. Piloci znali prawdziwą wysokość
Klich: jestem pewny, że Błasik był w kokpicie
Prokuratura o Smoleńsku: mamy dużo do przekazania. PoczekajcieWedług Klicha obecność szefa Sił Powietrznych ma potwierdzać fakt, że jego ciało znaleziono w kokpicie obok ciała nawigatora. Były polski akredytowany przy MAK trzyma się więc wersji rosyjskiej. - Rosjanie mówili nawet, że nie był przypasany, że stał w tej kabinie, bo tak oceniono na podstawie obrażeń, więc w kabinie był. To, że nie ma głosu, to nie znaczy, że nie był w kabinie. Dla mnie to nie ma większego znaczenia - powiedział Edmund Klich. Według niego, nadal uprawniona jest teza o presji generała wywieranej na załogę. - Jeśli ktoś stoi za mną podczas mojej pracy, to ja to uważam za presję, ktoś inny może uważać inaczej - powiedział Klich w rozmowie z PAP.
"Pada główna teza raportu MAK"
Ze słowami Klicha nie zgadza się pełnomocnik wdowy po generale Błasiku, mecenas Bartosz Kownacki. - Pada główna teza raportu MAK. Byłoby to rzeczą, która przewartościowałaby wszystkie inne - stwierdził Kownacki.Słowa wypowiadane w kokpicie, które oba dokumenty przypisywały dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi, w rzeczywistości wypowiadał drugi pilot mjr Robert Grzywna - ustalili biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna w Krakowie. Sprawę ujawniła "Rzeczpospolita", która napisała, że zweryfikowała informację w dwóch niezależnych źródłach, które miały dostęp do ekspertyzy biegłych. Nowe fakty stawiają pod znakiem zapytania tezę, że gen. Błasik naciskał na pilotów w czasie wykonywania manewru podejścia do lądowania na lotnisku w Smoleńsku.
ps, zew, RMF FM, "Rzeczpospolita", PAP