Inny rodzaj weryfikacji wiary polskiego katolika stanowią biskupi, zwłaszcza ci, którzy ustawicznie mylą władzę duchową z polityczną, a wartości wieczne z doczesnymi, stawiając twardo na te drugie i głosząc gorliwie pochwałę pierwszych.
Dla tych, których wiara kruszy się pod wpływem działalności ziemskich sług Pana Boga, Kościół wymyślił księdza Bonieckiego. Jestem przekonana, że jest on tajną bronią w walce z laicyzacją kraju, i to z wielu powodów.
Przede wszystkim dlatego, że… jest dobry. Zawsze ilekroć czytam jego teksty i widzę jego uśmiech, mam wrażenie, że to dobry ksiądz. Rozumiejący, ciekawy świata i bliźnich, wyrozumiały, skromny, empatyczny. Oczywiście nie jest to jedyny dobry ksiądz w Polsce. Telewizja i prasa co jakiś czas pokazują jakiegoś dobrego księdza, który zajmuje się domami opieki, dziećmi, hospicjami lub inną użyteczną działalnością, bardzo rzadko wśród księży spotykaną. I ja w takich księży wierzę, chociaż o ich istnieniu bardziej przekonuje mnie Boniecki niż telewizja. Na wykładzie w Auditorium Maximum UW dowodził, że Kościół posiada bardzo wielu dobrych i mądrych „pracowników" oraz że media i publicyści znacznie przeceniają zarówno apetyt finansowy Kościoła, jak i jego siłę polityczną. Biskup Michalik wspierał wszak na wszelkie sposoby Marka Jurka w różnego rodzaju wyborach i nie odniosło to żadnego skutku. Dodam od siebie, że do czegokolwiek w ogóle weźmie się biskup Michalik, kończy się przyśpieszoną laicyzacją kraju.
Boniecki z pewnym oburzeniem też mówił o domniemanym „handlu" z Ojcem Świętym, który miał polegać na tym, że będzie On wspierał nasze wejście do UE, pod warunkiem że Polska czcić będzie (ustawowo) dziecko poczęte. Jan Paweł II chciał Polski w Unii bezwarunkowo. A jeśli chodzi o cześć dla życia, ważniejsze od ustaw jest kształtowanie sumień i postaw moralnych. Ta myśl Bonieckiego w żaden sposób nie może się przebić do polskich polityków.
Ksiądz redaktor jest – jak wiadomo – relatywistą w sprawach mało ważnych i absolutystą w sprawach wiary. Konkordat? Nie jest Pismem Świętym – można go zmienić. Tak jak zmienia się wszelkie normy prawa pozytywnego. Trwałość wartości Boniecki widzi w wierze, nie w teatralnych działaniach katolickich parlamentarzystów. Za Benedyktem XVI powtarzał, że zadaniem Kościoła jest – przede wszystkim – uwolnić się od spraw niepotrzebnych.
O wierze mówił prosto i ciepło, że opiera się na zaufaniu, nadziei, miłości i dialogu. Za stoikami powtarzał, że trzeba zmieniać raczej siebie niż los, a do katalogu rzeczy złych zaliczył przede wszystkim hipokryzję, zadufanie, fałszywą przyjaźń oraz ten rodzaj ludzkiej słabości, który polega na tym, że afirmacji cnoty własnej stale towarzyszy wytykanie cudzych grzechów.
Gdybyż Kościół na Bonieckich stał, to rzeczywiście bylibyśmy potęgą religijną! Tymczasem Kościół mądrze zabronił Bonieckiemu medialnych wystąpień, by uczynić go jeszcze bardziej atrakcyjnym i przyciągającym. Słuchając księdza redaktora, zrozumiałam, że dysponując taką tajną bronią, Kościół trwał, trwa i będzie trwał. (Jeśli oczywiście znajdzie kolejnych Bonieckich. I może to jest dobry powód do zniesienia celibatu?).
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.