Rzecznik rządu Paweł Graś przeprosił za swoją wypowiedź z 22 stycznia - tego dnia pytany w Radiu Zet o blokowanie portali rządowych przez hakerów protestujących przeciwko umowie ACTA, oświadczył, że "trudno mówić tutaj o ataku hakerów, bo w żaden sposób żadna z zablokowanych stron, ich zawartość nie została naruszona". Przekonywał też, że problemy z dostępem do stron rządowych "wynikają z ogromnego zainteresowania tymi stronami i tematyką".
Dwa dni po tej wypowiedzi rzecznik rządu oświadczył, że starał się przedstawić pewną "chronologię obciążania serwerów rządowych, głównie ministerstwa kultury i KPRM". - Początkowo to rzeczywiście wzięło się stąd, że ponieważ ta dyskusja o ACTA wybuchła na forach społecznościowych, to głównie w ministerstwie kultury i w KPRM ludzie poszukiwali jakichkolwiek informacji na ten temat - podkreślił. - Potem dołączył się do tego protest społeczności internetowej polegający na wysyłaniu maili i zapytań. Potem - i mówiłem o tym bardzo wyraźnie - dokonano ataku przy pomocy oprogramowania, które służy do generowania ruchu w sieci i tysięcy zapytań w ciągu sekundy. Użyłem porównania jednego z blogerów, że wygląda to tak, jakby do pokojowego marszu przyłączyli się chuligani. Natomiast z takimi prawdziwymi atakami hakerskimi mieliśmy do czynienia wczoraj przy okazji strony Prezesa Rady Ministrów i MON - tłumaczył Graś.
Rzecznik rządu przyznał, że być może rzeczywiście jego sformułowanie z 22 stycznia "było zbyt skrótowe, bo chodziło nie o ataki czysto hakerskie, tylko te wykonane przy użyciu specjalnego oprogramowania, które jest dostępne w internecie". - Jeśli to było mało zręczne, to przepraszam, poprawię się - zapewnił rzecznik rządu.
arb, PAP