Syn ministra rolnictwa, Marka Sawickiego, mimo że nie zaliczył obowiązkowego wykładu, skończył studia i został weterynarzem. Władze SGGW zmieniły zasady zdawania przedmiotu, by umożliwić zakończenie studiów m.in. Sawickiemu - ujawniła "Gazeta Wyborcza".
Przemysław Sawicki otrzymał w X semestrze studiów z przedmiotu „Choroby zakaźne" tylko 1 punkt na 40 możliwych. Syn ministra najpierw przyniósł zwolnienie lekarskie, potem na drugim terminie dostał zero punktów na 15 możliwych i musiał, razem z 10 innymi studentami, powtarzać semestr. Po tym wydarzeniu dziekan wydziału ds. dydaktycznych prof. Marcin Bańbura zaczął kwestionować działający od 20 lat system zaliczania tego przedmiotu.
Normalnie student weterynarii, który otrzymał dyplom kierowany jest na trzymiesięczny staż (zazwyczaj do rzeźni). Przemysław Sawicki niecałe dwa miesiące po zakończeniu studiów, pracuje jako lekarz w Sokołowie Podlaskim. Sawicki stwierdził, że wymagane praktyki odbył w wakacje, przed ukończeniem studiów. Zdaniem anonimowego lekarza weterynarii jest to jednak iście olimpijskie tempo. – Bez pomocy jakiegoś "wujka" byłoby to niemożliwe - twierdzi rozmówca "Gazety Wyborczej".
Na uczelni pojawiają się głosy, że szarą eminencją na wydziale weterynarii jest dr Zdzisław Gajewski, który ma powiązania z ministrem Sawickim. Do grudnia 2011 roku był szefem rady nadzorczej Agencji Nieruchomości Rolnych. Funkcję objął w 2008 roku, wkrótce po tym jak Marek Sawicki został ministrem w rządzie PO-PSL. Stanowisko stracił po tym jak weszła w życie znowelizowana ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, która zlikwidowała radę nadzorczą w ANR. Na SGGW spekuluje się, że Gajewski zostanie wiceministrem rolnictwa. O profesorze Bańburze mówi się, że może zostać nadinspektorem ds. bezpieczeństwa żywności.
ja, „Gazeta Wyborcza"
W czerwcu 2011 roku profesor Tadeusz Frymus, prowadzący wykład, na prośbę władz uczelni przeprowadził kolokwium poprawkowe. Sawicki do niego nie przystąpił. Następnie władze uczelni, bez powiadomienia profesora Frymusa, zwołały komisję egzaminacyjną i student Sawicki zdał egzamin komisyjny z tego przedmiotu. Jednak zgodnie z regulaminem studiów SGGW, egzamin komisyjny powinien odbywać się przy udziale osoby odpowiedzialnej za przedmiot. Regulamin nie przewiduje także "komisyjnego zaliczania" semestru. W przypadku Przemysława Sawickiego władze wydziału złamały wszystkie te zasady.
Prof. Marcin Bańbura, który powołał komisję egzaminacyjną zapewniał, że wszystko było w porządku. – Nie chodziło o nazwisko Sawicki – przekonywał. Przemysław Sawicki twierdzi, że nie przystępował do kolejnych egzaminów prof. Frymusa w ramach protestu. – Nazwisko Sawicki jest raczej obciążeniem, niż pomocą w zaliczaniu zajęć. Cały czas czuje się, że jako "synek ministra" jestem na cenzurowanym – tłumaczył.Normalnie student weterynarii, który otrzymał dyplom kierowany jest na trzymiesięczny staż (zazwyczaj do rzeźni). Przemysław Sawicki niecałe dwa miesiące po zakończeniu studiów, pracuje jako lekarz w Sokołowie Podlaskim. Sawicki stwierdził, że wymagane praktyki odbył w wakacje, przed ukończeniem studiów. Zdaniem anonimowego lekarza weterynarii jest to jednak iście olimpijskie tempo. – Bez pomocy jakiegoś "wujka" byłoby to niemożliwe - twierdzi rozmówca "Gazety Wyborczej".
Na uczelni pojawiają się głosy, że szarą eminencją na wydziale weterynarii jest dr Zdzisław Gajewski, który ma powiązania z ministrem Sawickim. Do grudnia 2011 roku był szefem rady nadzorczej Agencji Nieruchomości Rolnych. Funkcję objął w 2008 roku, wkrótce po tym jak Marek Sawicki został ministrem w rządzie PO-PSL. Stanowisko stracił po tym jak weszła w życie znowelizowana ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, która zlikwidowała radę nadzorczą w ANR. Na SGGW spekuluje się, że Gajewski zostanie wiceministrem rolnictwa. O profesorze Bańburze mówi się, że może zostać nadinspektorem ds. bezpieczeństwa żywności.
ja, „Gazeta Wyborcza"