Czego mają dowieść kolejne ekshumacje - trudno powiedzieć. Czy chodzi o to, aby wykazać, że szczątki ś.p. Przemysława Gosiewskiego to tak naprawdę nie jego szczątki? Albo może - że w trumnie znalazły się jeszcze czyjeś inne szczątki? A jeśli tak - to czy będziemy dokonywać kolejnych ekshumacji, aby każdy kawałek ciała trafił do trumny z właściwym nazwiskiem? A może chodzi o to, że bomba próżniowa, która - według niektórych - rozerwała Tu-154M nad Smoleńskiem, nie pozostawiła żadnych śladów na ciele ś.p. Zbigniewa Wassermanna - ale już na ciele Gosiewskiego takie ślady zostawiła, o czym zdaje się być przekonana jego żona domagająca się, by ciało jej męża zbadał amerykański ekspert od śladów po bombach na ciałach pasażerów? I najważniejsze pytanie - czy ta nekroaktywność na pewno pomaga rodzinom ofiar katastrofy oswoić się z bólem, czy może wręcz przeciwnie - służy rozdrapywaniu ran?
Ofiar katastrofy smoleńskiej nie ma już z nami od niemal dwóch lat. Powinniśmy o nich pamiętać - ale powinniśmy też pozwolić im odejść w spokoju. Urządzając festiwal ekshumacji nie przedłużamy im życia - przeciwnie, w ten sposób godzimy w pamięć po ofiarach katastrofy, bo zmęczone dochodzeniami na cmentarzach społeczeństwo zaczyna mieć tego dość i wypiera każdą informację na ten temat ze świadomości. Zamiast wygrzebywać szczątki z ziemi - lepiej przypominać jak wspaniałymi ludźmi byli ci, którzy opuścili nas za wcześnie. Albo pomilczeć w zadumie nad ich grobami. Ale trudno jest milczeć w zadumie nad rozkopanym grobem.
O ekshumacjach ofiar katastrofy smoleńskiej czytaj na Wprost.pl:
Wczoraj Gosiewski, dziś Kurtyka. Kolejna ekshumacja
Zuzanna Kurtyka nie chce ekshumacji męża
Ekshumacja Gosiewskiego - prokuratura sprawdza, czy Rosjanie popełnili błędy
Nie będzie "prywatnej sekcji zwłok" Gosiewskiego. Ekspert z USA może wracać do domu?