Z ponad 120 tys. osób, które co roku zapadają w Polsce na nowotwór złośliwy, połowa musi dostać chemię, żeby przeżyć. – Problemy zaczęły się przed Bożym Narodzeniem, a w lutym przybrały na sile – potwierdza dr Tomasz Sarosiek ordynator oddziału chemioterapii w NZOZ Magodent w Warszawie. – Mamy niedobór kilku podstawowych preparatów, których nie ma w hurtowniach. W ciągu ostatniego miesiąca nie podaliśmy w związku z tym planowanej chemii kilkunastu pacjentom.
Rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia Agnieszka Gołąbek dziwi się, że brakuje cytostatyków. Na pytanie, kiedy pacjenci oczekujący na chemię doczekają się na leki, nie potrafi udzielić odpowiedzi.Większość chemioterapii w Polsce oparta jest na produktach firmy farmaceutycznej Sandoz. Na odpowiedź, co się takiego wydarzyło, że leki nie znalazły się w polskich hurtowniach, czekaliśmy dwie doby. W piątek firma wydała pisemne oświadczenie, w którym potwierdza, że „nie zapewnia dostaw wielu produktów cytostatycznych w Polsce". – Nazwijmy sprawy po imieniu – mówi dr Tomasz Sarosiek. – Jeśli ta sytuacja będzie się przeciągać i nikt nie zareaguje, pacjenci onkologiczni w Polsce zaczną umierać.
Dorota Mierzejewska, więcej w najnowszym wydaniu tygodnika „Wprost"