Niemal 2 miliony razy policja i inne uprawnione do tego służby zasięgały w 2011 roku informacji o tym do kogo i skąd dzwoniliśmy, do kogo wysyłaliśmy SMS-y, a także kiedy i po co wchodziliśmy do internetu. W żadnym innym europejskim kraju służby nie korzystają tak często z prawa do naruszania prywatności obywateli - pisze "Gazeta Wyborcza".
Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem policja oraz służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo kraju mogą sięgać po dane telekomunikacyjne nawet w sytuacji, jeśli w sprawie danej osoby nie toczy się postępowanie. Nie muszą przy tym pytać o zgodę sądu, ani prokuratury - w efekcie korzystają z prawa do kontrolowania naszych połączeń telefonicznych niezwykle często - dla porównania niemiecka policja korzysta z takiego prawa 35 razy rzadziej niż polskie służby i za każdym razem o zgodę na inwigilowanie obywatela musi prosić sąd.
Większość osób, które były inwigilowane przez polską policję prawdopodobnie nigdy się tego nie dowie - taką informację można uzyskać dopiero wtedy, gdy materiały zdobyte przy kontroli danych teleinformatycznych zostaną wykorzystane przez prokuraturę lub sąd.
Większość osób, które były inwigilowane przez polską policję prawdopodobnie nigdy się tego nie dowie - taką informację można uzyskać dopiero wtedy, gdy materiały zdobyte przy kontroli danych teleinformatycznych zostaną wykorzystane przez prokuraturę lub sąd.
"Gazeta Wyborcza", arb