Dziś prawo stanowi, że tzw. drobna kradzież, w której wartość zrabowanego przedmiotu nie przekracza 250 zł, to wykroczenie, a nie przestępstwo - zatem jej wykryciem i dochodzeniem (uproszczona wersja śledztwa) zajmuje się tylko policja, bez udziału prokuratury. Sprawy tego typu trafiają do sądów grodzkich; kary za wykroczenie są łagodniejsze niż za przestępstwo. Za kradzież przedmiotów wartych więcej niż 250 zł grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Postulat Seremata
W drugiej połowie kwietnia media pisały o postulowanej przez Seremeta, policję i prokuraturę zmianie przepisów, zgodnie z którą kradzież - lub zniszczenie mienia - uznawane byłoby za przestępstwo, jeśli jej wartość przekroczy 1 tys. zł, a nie jak obecnie - 250 zł. Organy ścigania zwracają uwagę na wysokie koszty dochodzenia w sprawach drobnych kradzieży, które często wielokrotnie przekraczają wartość skradzionych rzeczy.
Seremet w liście do Gowina zaproponował, aby zmiany dotyczyły - obok kradzieży - także oszustw, wyłudzeń, niszczenia mienia, a także oszustw komputerowych i nielegalnego podłączenia się do urządzenia telekomunikacyjnego.
Rzecznik PSL Krzysztof Kosiński przekonuje, że zapowiadane zmiany będą miały negatywne konsekwencje społeczne.
Przyzwolenie na kradzież?
- Będzie to rodzaj przyzwolenia na drobną kradzież. Najbardziej ucierpią ludzie o średnich i małych dochodach, gdyż w przypadku kradzieży mienia poniżej 1 tys. złotych jego odzyskanie będzie znacznie utrudnione. Rower, portfel z zawartością poniżej 1 tys. złotych, nowoczesny telefon komórkowy - kradzież wszystkich tych rzeczy będzie uchodziła płazem. Podobnie w przypadku, gdy będziemy ofiarą oszusta na portalu aukcyjnym - tu też dochodzenie naszych praw będzie trudniejsze - powiedział PAP Kosiński.
Poinformował też, że we wtorek ludowcy zorganizują konferencję prasową w tej sprawie. "Prokuratura jest od tego, aby stać na straży praworządności, a nie od poprawiania sobie statystyk. Jeśli zwiększymy kwotę, od której będzie ścigana kradzież, to wtedy rzeczywiście przestępstw będzie mniej, ale tylko na papierze w statystykach prokuratury" - dodał rzecznik Stronnictwa.
9 maja z Jarosławem Gowinem - m.in. w tej właśnie sprawie - spotkają się politycy PO z sejmowej komisji sprawiedliwości. - Wydaje się, że konieczne byłyby pewne zmiany systemowe - być może wprowadzenie innego rodzaju trybu postępowania dla poszczególnych przestępstw. Tym niemniej uważamy, że samo podniesienie górnej granicy jest rozwiązaniem niewystarczającym - powiedział Witold Pahl (PO), który ma uczestniczyć w spotkaniu z ministrem.
Pahl przyznał, że kwota 250 zł ma dziś niższą wartość niż pod koniec lat 90., kiedy wprowadzano obecnie obowiązujące zapisy. Ocenił też, że potrzebna jest szersza dyskusja o ewentualnym uproszczeniu procedur w sprawach o mniejszej wartości. - Trzeba szukać równowagi między ochroną prawną obywateli, a z drugiej strony zmieniającymi się warunkami ekonomicznymi - spadkiem wartości pieniądza i znacznym kosztem związanym ze ściganiem tych przestępstw - dodaje polityk PO.
Spadek przestępstw. Tylko statystycznie
Wiceszef sejmowej komisji sprawiedliwości Stanisław Piotrowicz (PiS) ocenił, że podstawowym efektem podniesienia progu dotyczącego kradzieży byłby statystyczny spadek przestępstw, przy jednoczesnym spadku efektywności ścigania drobnych, a uciążliwych dla obywateli czynów. - Policja rozliczana jest ze skuteczności działań. Każdy nie wykryty sprawca przestępstwa niekorzystnie wpływa na ocenę funkcjonowania organów ścigania. Pierwszym efektem podniesienia tej kwoty do tysiąca złotych byłby gwałtowny spadek ilości przestępstw w statystykach - bo to, co jest dziś przestępstwem, stałoby się wykroczeniem - powiedział Piotrowicz.
- Wiem z doświadczenia, że policja była skłonna do zaniżania wartości po to, żeby nie musieć ścigać. Dotyczyło to np. kradzieży rowerów - tłumaczono obywatelowi, że ten rower z pewnością warty jest mniej niż 250 złotych, człowiek nie spierał się o to, bo liczył, że policja odnajdzie złodzieja. Tymczasem efekt był taki, że automatycznie traktowano to jako wykroczenie i nie przywiązywano takiej wagi do ścigania, jak w przypadku przestępstwa - dodał polityk PiS.
Piotrowicz opowiedział się za uproszczeniem procedur, jeśli chodzi o drobne czyny - ale głównie - jak mówił - na etapie prokuratorsko-sądowym, a nie wykrywczym. Przyznał też, że nie spotkał się do tej pory z takim - jak postulowany - skokiem wartości granicznej kwoty, od której kradzież jest przestępstwem. - To byłby czterokrotny wzrost. Jeżeli podnosić, to nie aż tak drastycznie. Można powiedzieć, że 500 złotych byłoby adekwatne, natomiast 1000 myślę, że byłoby zbyt daleko idące - zaznaczył. Sceptyczna wobec podnoszenia tego progu jest Anna Grodzka, która w komisji sprawiedliwości reprezentuje Ruch Palikota. - Zwiększanie granicy, od której kradzież uznawana jest za przestępstwo, nie służy dobrostanowi społecznemu. Trzeba przede wszystkim reformować policję, a nie poprawiać w ten sposób statystyki. Widzę bezradność policji, która wiąże się m.in. z jej zbiurokratyzowaniem - zaznaczyła w rozmowie posłanka RP.
eb, pap