O "manipulacjach" przy telefonie Lecha Kaczyńskiego 10 i 11 kwietnia 2010 r. w Rosji napisał "Nasz Dziennik". Gazeta podała, że po katastrofie na Siewiernym ktoś na terenie Federacji Rosyjskiej manipulował przy telefonie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ustaliła, że odsłuchiwano pocztę głosową.
Nawiązując do informacji gazety, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa poinformował w poniedziałek, że w lipcu 2011 r. do prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęła opinia biegłego z departamentu bezpieczeństwa teleinformatycznego ABW zawierająca wyniki badań telefonów komórkowych, nośników pamięci i innego sprzętu elektronicznego należącego do ofiar katastrofy.
Sprzęt ten był zabezpieczony na miejscu zdarzenia i 13 kwietnia 2010 r. przekazany stronie polskiej. - Z treści opinii wynikało m.in., że określona karta SIM działająca w jednym z telefonów komórkowych, logowała się po raz ostatni do sieci Federacji Rosyjskiej - zaznaczył płk Rzepa.
Mec. Rogalski przyznał, że telefon nie był własnością zmarłego prezydenta, ale już wiadomości znajdujące się na poczcie głosowej tego telefonu należały do Lecha Kaczyńskiego. - Stąd różnica w poglądach między nami a prokuraturą - powiedział Rogalski. Jego zdaniem, podstawą śledztwa powinien być artykuł Kodeksu karnego o bezprawnym uzyskaniu dostępu do informacji z poczty głosowej prezydenta.
sjk, PAP
Czytaj więcej na Wprost.pl