Decyzję o zakończeniu protestu pod Sejmem podjęła Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność". Duda wyjaśnił, że według jego informacji jedno z zablokowanych wyjść z parlamentu miało zostać "spacyfikowane". - My nie mamy zamiaru się bić z policją, dzisiaj policja została pobita przez PO, PSL i część Ruchu Palikota - mówił nawiązując do przegłosowanej przez Sejm reformy systemu emerytur mundurowych.
Donald Tusk pytany o to, czy istniała ewentualność użycia policji przeciwko protestującym związkowcom, podkreślił, że "interwencja policji powinna być ostatecznością". - Używanie policji przeciwko protestującym jest uzasadnione tylko wtedy, gdy jest bezpośrednio zagrożony ład prawny, czyli zdrowie czy życie - zaznaczył. I dodał, że - w jego ocenie - 11 maja nie było potrzeby użycia policji. - Związkowcy mają swoją rolę do odegrania, rząd i parlament musi godnie i odważnie swoją rolę wypełniać, a policja, kiedy nie ma innej możliwości, czasami musi przejść do działania - podsumował. - Nie zachowaliśmy się jak zakładnicy. Posłowie tę presję wytrzymali. Trzeba mieć odwagę i przekonanie do sensu swojego działania, żeby w takich warunkach ustawę przegłosować - zaznaczył szef rządu.
"Patrzcie, jak posłowie szybko skaczą"
Na zakończenie protestu związkowcy podpalili na ulicy portrety posłów, którzy głosowali przeciwko wnioskowi Solidarności o referendum emerytalne. Szefowie związku zapowiedzieli jednocześnie, że protesty przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego się nie kończą i będą kontynuowane.Duda zapowiedział, że protesty przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego będą kontynuowane. Odniósł się też do prób, które podejmowali posłowie, aby przedostać się przez blokady związkowców. - Dzisiaj przekonaliście się, jak niektórzy posłowie potrafią szybko biegać i skakać przez płotki. Widzieliśmy to. To był taki wyścig szczurów - mówił.
Oficjalny koniec demonstracji ogłosił szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz. Następnie związkowcy podpalili na środku ulicy portrety posłów, którzy kilka tygodni temu głosowali przeciwko wnioskowi "S" o referendum emerytalne.
Straż pożarna dogasiła palące się portrety posłów
Kilka minut później większość związkowców odeszła sprzed Sejmu. Na ulicy przed gmachem parlamentu pozostały dopalające się portrety posłów, które dogasiła straż pożarna. Barierki zagradzające wejścia do Sejmu pozostały związane łańcuchami, które związkowcy założyli przed południem.
W piątek w Sejmie odbyło się głosowanie nad projektami ustaw emerytalnych. Jedna z nich dotyczyła wydłużenia wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67. roku życia. Druga - zmian w systemie emerytalnym służb mundurowych.
Rano związkowcy z "S", którzy od środy protestowali przed Sejmem, zablokowali wszystkie wejścia na teren parlamentu. Przez blokady przechodzili w ciągu dnia posłowie PiS, którzy później przemawiali do protestujących; następnie wracali na teren Sejmu.
Tłum do Niesiołowskiego i posłów Palikota: złodzieje!
Po zakończeniu posiedzenia Sejmu przy barierkach na ulicy Wiejskiej pojawiła się grupa posłów PiS, którzy deklarowali poparcie dla protestujących, rozmawiali z nimi, ale nie zostali wypuszczeni. Związkowcy skutecznie przeszkodzili próbie wydostania się kilku posłów przejściem przez kawiarnię "Czytelnik". Duża grupa, która zgromadziła się w tym miejscu, przepuściła jednak później przez barierki dwóch posłów PiS.
Emocje wzbudziło pojawienie się w pobliżu Stefana Niesiołowskiego z PO i posłów z Ruchu Palikota. Tłum skandował "złodzieje" i wznosił obraźliwe okrzyki pod adresem członków PR i jego lidera. Jeden z posłów Ruchu Palikota usiłował przedostać się przez blokadę przy tylnym wyjściu, ale został cofnięty. Wcześniej tym wyjściem bez przeszkód teren Sejmu opuścił lider PiS Jarosław Kaczyński.
Pracownicy parlamentu mogli opuścić teren tylnymi wyjściami. Jednym z nich wyszedł również senator PiS Jan Maria Jackowski, który powiedział związkowcom, że Senat powinien się zająć ustawą podnoszącą wiek emerytalny 23 maja.Czytaj więcej na Wprost.pl:
Kaczyński opuścił Sejm - innych zatrzymuje "Solidarność"PAP, arb, sjk