- Wizyty premiera Tuska są wyszydzane i jest w tym wiele złośliwości. Ja się do tego nie przyłączę, bo uważam, że to jedna z powinności szefa rządu, aby bywał tam, gdzie coś się istotnego dzieje, coś się istotnego odbywa – podkreśla Miller. Jego zdaniem gdyby premier nie pojechał na miejsca przygotowań do Euro, wówczas wielu mówiłoby, że nie dopełnia swoich powinności, że nie stara się tak jak powinien. - Z dwojga złego uważam, że lepiej, że jedzie, niż że nie jedzie – dodaje lider Sojuszu.
Miller podkreśla, że trudno wyobrazić sobie premiera, który w okresie przygotowań do tak ważnej imprezy siedzi za biurkiem i tylko czyta raporty przygotowane przez urzędników. Zdaniem Millera Tusk musi zobaczyć to na własne oczy. - Mam nadzieję, że premier Tusk w czasie tych swoich podróży zobaczy też to, co niekoniecznie jego służby chcą mu pokazać, że nie będzie podążał z góry przygotowaną trasą, aby usłyszeć zapewnienia, że wszystko jest w porządku, tylko od czasu do czasu zboczy gdzieś i zobaczy, jak jest naprawdę – zaznacza Miller.
PAP, arb